sobota, 4 stycznia 2020

Podsumowanie czytelnicze roku 2019



Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książek,  które polecam. Oto ich lista ( niektóre z nich czytałam po raz kolejny - bo to klasyka- a niektóre dopiero odkryłam):

1. H. Hesse "Narcyz i Złotousty" ( w mojej osobistej dziesiątce ulubionych lektur, czytałam po raz trzeci i odkryłam w niej więcej niż poprzednimi razy)

2. Lama Yogden, A. David- Neel "Lama pięciu mądrości"

3. Martin Gaite "Kapturek na Manhatanie" Nagroda w kategorii Zaskoczenie Roku

4. John Steinbeck "Tortilla flat", "Cudowny czwartek" i "Ulica nadbrzeżna" ( Klasyka, ale czytałam po raz pierwszy)

5. Adam Zagajewski " Wiersze wybrane" ( sama smakowitość- najlepsza poezja w tym roku)

6. Anna Świrszczyńska "Jeszcze kocham"

7. Anton Marklund "Przyjaciele zwierząt" ( temat związany z autyzmem)

8. Sandor Marai "Cztery pory roku" ( sporo czytałam Maraia w tym roku, ale ta książka mnie oczarowała)

9. Miguel Angel Asturias "Zwierciadło Lidy Sal" ( klasyczny realizm magiczny)

10. Edi Pyrek "Rytuały, wtajemniczenia, inicjacja. Praktyka"

11. Mikołaj Gogol " Martwe dusze"

12. Eka Kurniawan " Piękno to bolesna rana" ( indonezyjski Marquez- polecam!)

2019 nie był rokiem wielu odkryć literackich, w tym, który się rozpoczął będzie dla mnie poświęcony lekturom związanym z moimi mniej literackimi zainteresowaniami: duchowością, holistyczną wizją człowieka, kwantową wizją świata. Chciałabym odpocząć od książek fabularnych.
Życzę wam wspaniałych chwil nad książkami w 2020 roku!


czwartek, 18 lipca 2019

„Szepty szeptuchy” Tomasz Niedziela



Skończyłam czytać książkę Tomasza Niedzieli z bardzo sprzecznymi emocjami. Z jednej strony mamy do czynienia z piękną opowieścią o Oksanie i Mykole, ubarwioną wieloma zdarzeniami, okolicznościami historycznymi i rozbudowanymi wątkami pobocznymi. Nie ma ona jednak zbyt wiele wspólnego z tytułem i z oczekiwaniami, które ten tytuł wznieca (chyba specjalnie nadanym by przywołać, skusić miłośników ezoteryki i pogaństwa? - tak to dobry chwyt! Działa, choć może rozczarowywać jego nieadekwatności do zwartości książki. Niestety sam tytuł wydaje się błędem stylistycznym i bardzo źle brzmi)

Książka opowiada historię młodej wiedźmy Oksany, później także mężczyzny Mykoły - oboje są Łemkami, żyją na kresach, na których spotykają się kultury: polska, ukraińska, łemkowska, żydowska. Przetaczają się tamtędy wojny, zmieniają wpływy polityczne.
Oksana obdarzona jest przez naturę niezwykłymi właściwościami i one stają się początkiem wielkiej przygody młodej kobiety. Podróżuje ona do wielu krajów, spotyka innych obdarzonych nadnaturalnymi mocami, uczy się. Ale jako czytelnik niewiele wiem, czego się uczy ani jak.
Pozostał we mnie spory niedosyt tej tajemnej wiedzy.

Autor pisze bardzo ogólnie, jakby bał się szczegółu. „Brak szczegółów zabija dobrą powieść” - usłyszałam kiedyś sama, bo podobnie nie przywiązywałam wagi do szczegółów. Co mam na myśli?
Opisując, że Oksana zawiesiła zioła by się suszyły dużo lepiej jest użyć ich nazw, podobnie kiedy opisujemy jakieś miejsce dobrze jest podać jakieś charakterystyczne cechy lub nazwy ( w przypadku miasta) Pisanie tak bardzo ogólnie daje wrażenie jakie mamy często czytając baśnie- to nie jest wada- ale zwracam na to uwagę. W baśni nie drażni określenie  „ za jednym z wielu pagórków wznosił się wysoki zamek”, w powieści wolałabym przeczytać „Jadąc z południa trzeba było odliczyć pięć pagórków, by lewej stronie ujrzeć wieże  zamku Neuschwanstein.”
Nie chcę się czepiać. Ta opowieść mi się podobała wzbudziła we mnie wiele skojarzeń; Z „Wahadłem Foucoulta”, książkami Castanedy, twórczością Franza Bardona.
To inspiracje które są mi bliskie.

Mam zastrzeżenia do formy książki. Jest za długa. Pierwsze 100 stron jest wciągające, podsyca nadzieję czytającego na świat dziwów i czarów, świat wiedźm i czarowników karpackich. Potem nadzieja gaśnie ze strony na stronę. Za mało jest w niej magii, a za dużo niepotrzebnych ( moim zdaniem) wątków, szczegółowych opisów wydarzeń historycznych. Niestety stylistycznie książka jest nierówna  i bywało, że przedzierałam się przez nią jak przez hektar jerzynowych zarośli.
„Szepty szeptuchy” podejmują bardzo ciekawy temat, intrygują w warstwie treści, ale forma dość często nie dotrzymuje jej kroku.
Bohaterowie tej powieści zasługują na bogatszą, krótszą i bardziej esencjonalną historię, bardzo ich polubiłam, choć autor o niektórych z nich skąpił mi wiedzy, nie wiem dlaczego. ( Rados - bardzo ciekawa i prawie niewykorzystana postać).

Czy polecam „Szepty szeptuchy”? Tak, polecam, mimo niewygładzonej formy ( przydała by się redakcja książki), ale tylko tym, którzy lubią tak jak ja opowieści i nie boją się wyłuskiwać ich jak orzechy z twardych „formalnych” skorupek.

sobota, 6 lipca 2019

Premiera po polsku numer 1 - Zachariasz Suchodolski "Jowita"



„Jowita” Zachariasza Suchodolskiego to wyczekiwany przeze mnie debiut. Jako czytelniczka bloga Podwieczorek u Morfeusza i znajoma autora z grupy książkowej byłam bardzo ciekawa fabuły i formy tej powieści. Nie zawiodłam się. Treścią tej książki jest  historia młodego mężczyzny, poznajemy go w chwili, gdy ma osiemnaście lat i wyrok dożywocia na swoim koncie.
Wkraczamy w akcję książki jak do lasu, najpierw z ciekawości, a potem już tyle szczegółów nas przyciąga, że nie możemy przestać czytać. Poznajmy Karola – bardzo młodego skazanego, który próbuje zaaklimatyzować się w więzieniu ( jeśli w ogóle jest to możliwe).
Narracja trzecioosobowa opisuje jego pobyt w więzieniu - wprowadza dystans do postaci głównego bohatera, zmienia się w pierwszoosobową we fragmentach pisanych w pamiętniku, reminiscencji. Wtedy wcielamy się w głównego bohatera, czujemy jak on, przeżywamy to co on.
 Fabuła jest liniowa, przeplatana wspomnieniami, które pomagają czytelnikowi zapoznać się z przyczyną obecnej sytuacji Karola. Porcje informacji są precyzyjnie wydzielane czytelnikom.
Autor świetnie prowadzi akcję, trzyma w napięciu, dawkuje nam napięcie. Prezentuje sprawność języka, której mogłoby mu pozazdrościć wielu znanych już autorów. Kilkukrotnie zachwycił mnie zdaniami jakie konstruuje. Chciałabym umieć tak pisać. Naprawdę gratuluję!

Książka jest dobrze napisana, opowieść prosta, ale nie nazbyt prosta. Bohaterowie wiarygodni, nieprzegadani. Żeby nie było nazbyt słodko, z tym nadmiarem pochwał, zauważyłam, że autor nie umiał sobie poradzić na końcu książki. Zakończenie napisane jakby w pośpiechu, żeby szybciej skończyć, wydało mi się bez pomysłu, bez tej refleksji, która moim zdaniem powinna pozostać w czytającym. W zakończeniu zabrakło mi głębi przemyśleń bohatera, poczułam do niego wstręt, zobaczyłam go takim samym jak jego koledzy z celi. Dotarło do mnie, że nigdy nie wyszedł poza swoje egocentryczne fantazje, nie spróbował nawet zrozumieć Jowity, nie dość mocno dotarła do niego groza własnych czynów. Być może tego mi brakowało najbardziej - przerażenia, rozpaczy, autentycznej autodestrukcji bohatera. Ale to z kolei moja wizja, autor miał prawo do swojej.

Książka „Jowita” jest znakomitym debiutem i serdecznie ją polecam.
Lektura lekka, szybko się czyta, dobrze napisana. Polecam!

Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...