Barbara Gowdy jest pisarką kanadyjską, mimo to książka „Czarodziej snów” jest amerykańska na wskroś, a może ta kanadyjskość od amerykańskości nie różni się aż tak bardzo z perspektywy Polski? Angielski tytuł tej powieści to „Mister Sandman” ukazała się w Kanadzie w 1995 roku, na polski przetłumaczyły ją Marlena Justyna i Beata Gontar i w 2000 roku została wydana przez Zysk i S-ka, w serii z Kameleonem.
Akcja toczy się w
latach 50 - 70 dwudziestego wieku. Poznajemy losy rodziny Canary,
ojca Gordona, mamy Doris i ich córek Zojea, Marcy i tajemniczej,
upośledzonej Jo. W tym stanie wiedzy zaczynamy lekturę, by z każdą
stroną i rozdziałem dowiadywać się więcej i więcej o skrywanych
doświadczeniach domowników. To coś w rodzaju serialu, którego
podtytuł mógłby brzmieć: Seksualne sekrety państwa Canary.
Życie tej rodziny kręci wokół życia seksualnego, wypieranych
preferencji, ukradkowych romansów itd. Za wyjątkiem jednej osoby -
małej Jo, która jest naprawdę córką swojej „siostry” Zoji,
adoptowaną potajemnie, przez dziadków by uniknąć skandalu. Jo
rodzi się inna - nie mówi, ale szybko czyta, wydaje się przenikać
myśli członków rodziny i być jednym elementem, który ich ze sobą
łączy naprawdę. Dziewczynka ma białą skórę i jasne, prawie
białe włosy, oczy ukrywa pod okularami przeciwsłonecznymi, z
którymi się nie rozstaje. Sama uczy się grać na pianinie i gra ze
słuchu wszystko co usłyszy, jest genialnie uzdolniona muzycznie.
Całymi dniami gra Bacha. Jo mieszka w szafie - znaczy spędza tam
większość czasu, tam ukrywa się przed światem. Domownicy
przychodzą się jej zwierzać, siadają przed szafą jak przed
konfesjonałem i wyznają swoje sekrety, których w tej rodzinie nie
brakuje, bowiem każdy z jej członków żyje w hipokryzji.
Postać Jo jest
bardzo ciekawa, ale moim zdaniem autorka mogłaby ją rozbudować
(miałam niedosyt!) , co z pewnością zrobiłoby dobrze tej książce.
Byłam trochę rozczarowana, że ta mała czarodziejka tylko pod
koniec książki, przez krótką chwilę, wchodzi na pierwszy plan,
przez większość powieści stanowiąc tylko tło. Tytuł książki
tak przykuwający uwagę i dający nadzieję, jest tylko odniesieniem
do ulubionego utworu muzycznego Jo „Mr. Sandman”, dałam się mu
zwieść. W tej książce jedynie mała, biała Jo jest postacią
magiczną, a jeśli działa tam jakaś magia to magia prawdy i
katharsis. Bo trzeba przyznać autorce, że świetnie odmalowuje
postacie i ich losy, książka napisana wprawnie i łatwo się ją
czyta, podoba mi się tez zakończenie narzucające skojarzenia z
gracką tragedią. Nie wiem, czy nakręcono na jej podstawie film,
ale momentami czułam się czytając ją jakbym widziała bardziej
pikantną wersję „Cudownych lat”.
Uważam jednak, że
fabuła mogłaby być bardziej urozmaicona, choć możliwe, że życie
ludzi w tamtych czasach, kiedy królowała drobnomieszczańska norma,
było takie ugładzone, skupione na zachowaniu pozorów przed resztą
swojej społeczności.
Mam mieszane uczucia
wobec tej lektury. Sami zadecydujcie, czy chcecie po nią sięgnąć.
A poniżej piosenka- motyw przewodni tej książki.
A poniżej piosenka- motyw przewodni tej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz