Jego
proza jest jak wino pite podczas sjesty na werandzie hacjendy w
towarzystwie jakiejś uroczej osoby. Książki Marqueza czyta się z
przyjemnością i pasją, tak jak były pisane. Ulubiony temat?
Miłość, śmierć, wojna, nadprzyrodzone moce i dziwy tego świata.
Najbardziej znana jego powieść „Sto lat samotności” nie daje
pełnego obrazu możliwości autora a jedynie pobudza czytelniczy
apetyt. Trzeba popłynąć w rejs z „Miłością w czasach zarazy”,
zmagać się z „... innymi demonami”, sprostać „Szarańczy”
i rozmyślać nad „Rzeczą o moich smutnych dziwkach” by poczuć
południowo amerykański temperament tego pisarza. A jest co
poznawać! Nie znam nikogo kto pozostałby obojętny wobec jego
prozy, jedni go uwielbiają, inni krytykują. Budzi gwałtowne
emocje.
Gabriel
José de la Concordia García Márquez –
pierwszy kolumbijski pisarz nagrodzony literackim Noblem ( w 1982r.),
urodzony w 1927 roku, zmarł w sędziwym wieku w 2014. Znany jako
główny przedstawiciel nurtu realizmu magicznego- tendencji w sztuce
odwołującej się do światów wyobraźni i lokalnych tradycji,
budująca nowe niespotykane poziomy rzeczywistości. Debiutancka
powieść „Szarańcza powstała w 1955 roku, „Sto lat samotności”
które przyniosło pisarzowi międzynarodową popularność w 1967
roku. Ta książka dziejąca się na przestrzeni stu lat w małej
wiosce Macondo powieść obrazowała onirycznie życie jej
mieszkańców, a przede wszystkim członków rodziny Buendia. „Sto
lat samotności” przypomina strukturą sen: powtórzenia,
zaskakujące zwroty, dłużyzny, niedopowiedzenia, zawiłe nie realne
wydarzenia, przekraczanie granic czasu i przestrzeni, zmarli
pojawiający się na takich samych prawach jak żywi, niejasność i
niepewność realności. To nie jest lektura dla miłośników
lekkich książek, ale potrafi uwieść, jak wymagająca pełna
wdzięku kobieta. Im dalej w lektury Marqueza tym więcej smaku.
Każda najprostsza opowieść napisana jest pełnym żywym językiem,
porywa jak tango. Marquez jest pisarzem pełnokrwistym, do
najbardziej znanych jego dzieł oprócz wspomnianych powyżej należą:
„Jesień
patriarchy” ( 1975), „Kronika zapowiedzianej śmierci” (1981),
„Miłość w czasach zarazy” (1985), „Dwanaście opowiadań
tułaczych” (1992), „O miłości i innych demonach” (1994),
„Życie jest opowieścią” ( powieść biograficzna) (2002) i
„Rzecz o moich smutnych dziwkach” ( 2004). Oprócz tego jest
autorem licznych zbiorów opowiadań i dzieł których nie
wymieniłam.
Marquez
jest jednym z moich ulubionych pisarzy, mogę czytać go wciąż i
wciąż i nigdy nie mam dosyć, jeśli ktoś czuje latynoską duszę
będzie w prawdziwym raju czytając co napisał. Ponieważ
najtrudniej pisać o swoich najbliższych i ja oddam głos samemu
pisarzowi.
Tym
razem zapraszam Was na prawdziwą literacka ucztę!
-
Myślała
zatem o nim, nie chcąc o nim myśleć i im bardziej o nim myślała,
tym większą czuła
wściekłość, a im większą wściekłość czuła, tym bardziej o nim myślała, doprowadzając się do
takiego stanu, że nie mogąc już tego znieść zatraciła poczucie rozsądku." ( Miłość w czasach zarazy)
wściekłość, a im większą wściekłość czuła, tym bardziej o nim myślała, doprowadzając się do
takiego stanu, że nie mogąc już tego znieść zatraciła poczucie rozsądku." ( Miłość w czasach zarazy)
-
Na
bok krowy, bo życie jest krótkie! (
Sto lat samotności)
-
Żaden
wariat nie jest wariatem, jeśli przyjmiemy jego racje.(...) Nigdy
nie traci się wiary całkowicie(...)zawsze pozostają
wątpliwości.(...)miłość jest uczuciem wbrew naturze, skazuje
dwoje obcych sobie ludzi na nieszczęście i niezdrowe uzależnienie,
tym ulotniejsze, im bardziej intensywne.
( O miłości i innych demonach)
-
Nie był tym typem mężczyzny, który mógłby jej się ewentualnie
podobać.
Jego sieroce okulary, parafialny strój, tajemnicze zabiegi wzbudziły w niej nieodpartą ciekawość,
choć nigdy nie przyszło jej nawet na myśl, że ciekawość jest jedną z wielu pułapek miłości.
W rezultacie zaczęła myśleć o nim tak często i tak intensywnie,
jak nigdy przedtem ani później nie była w stanie sobie wyobrazić,
że można o kimś aż tyle myśleć, bo przeczuwała go tam, gdzie go nie było,
pragnęła go tam, gdzie w żaden sposób być nie mógł,
budziła się i gwałtownie pod wpływem namacalnego wrażenia,
że podczas gdy ona śpi, on właśnie patrzy na nią, i to do tego stopnia,
że usłyszawszy na jawie jego mocne kroki stawiane w strumieniu żółtych parkowych liści
tylko z wielkim trudem mogła uwierzyć, że nie jest to kolejny omam wyobraźni ( Miłość w czasach zarazy)
Jego sieroce okulary, parafialny strój, tajemnicze zabiegi wzbudziły w niej nieodpartą ciekawość,
choć nigdy nie przyszło jej nawet na myśl, że ciekawość jest jedną z wielu pułapek miłości.
W rezultacie zaczęła myśleć o nim tak często i tak intensywnie,
jak nigdy przedtem ani później nie była w stanie sobie wyobrazić,
że można o kimś aż tyle myśleć, bo przeczuwała go tam, gdzie go nie było,
pragnęła go tam, gdzie w żaden sposób być nie mógł,
budziła się i gwałtownie pod wpływem namacalnego wrażenia,
że podczas gdy ona śpi, on właśnie patrzy na nią, i to do tego stopnia,
że usłyszawszy na jawie jego mocne kroki stawiane w strumieniu żółtych parkowych liści
tylko z wielkim trudem mogła uwierzyć, że nie jest to kolejny omam wyobraźni ( Miłość w czasach zarazy)
-
(...) posiadała niezwykle rzadką zaletę istnienia tylko w
odpowiednich po temu momentach. (Sto
lat samotności)
-
Gaston nie tylko był gwałtownym kochankiem o niewyczerpalnej
wyobraźni i wiedzy, ale także prawdopodobnie pierwszym w dziejach
ludzkości człowiekiem, który dokonał przymusowego lądowania i
omal się przy tym nie zabił, razem ze swoja narzeczoną, tylko po
to, żeby kochać się z nią na łące fiołków ( Sto lat
samotności)
-
Nie
ma smutniejszego miejsca na świecie niż puste łóżko (
Kronika zapowiedzianej śmierci)
-
To
niemożliwe, ażeby w końcu nie stać się tym, za kogo inni cię
mają." Juliusz Cezar
( Rzecz o moich smutnych dziwkach)
-
Dopiero wtedy zrozumiałem, że umrzeć to znaczy już nigdy więcej
nie spotkać przyjaciół. ( Dwanaście opowiadań tułaczych)
-
[…] miłość jest miłością o każdej porze i w każdym miejscu,
ale im bliżej śmierci, tym bardziej jest intensywna. ( Miłość w
czasach zarazy)
-
Często pytano mnie, jak ta przyjaźń zdoła przetrwać w tych
podłych czasach. Odpowiedź jest prosta: Álvaro i ja widujemy się
rzadko i tylko po to, żeby się przyjaźnić. (
Nie wygłoszę tu mowy)
Na
zakończenie „List do przyjaciół” jaki pisarz napisał tuż
przede śmiercią na nowotwór.
Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię.
Prawdopodobnie
nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno
przemyślałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniałbym rzeczy nie ze
względu na ich wartość, ale na ich znaczenie. Spałbym mało,
śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami
tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują,
budziłbym się, kiedy inni śpią. Gdyby Bóg podarował mi odrobinę
życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu,
odkrywając nie tylko me ciało, ale moją duszę. Przekonywałbym
ludzi, jak bardzo są w błędzie myśląc, że nie warto się
zakochać na starość. Nie wiedzą bowiem, że starzeją się
właśnie dlatego, iż unikają miłości! Dziecku przyprawiłbym
skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać
samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć
nie przychodzi wraz ze starością, lecz z zapomnieniem
(opuszczeniem).
Tylu
rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy
chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, że prawdziwe
szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę.
Nauczyłem
się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką
dłonią, po raz pierwszy, palec swego ojca, trzyma się go już
zawsze. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego
z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł.
Jest tyle rzeczy, których mogłem się od was nauczyć, ale w
rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy mnie
włożą do trumny, nie będę już żył. Mów zawsze, co czujesz, i
czyń, co myślisz. Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni
zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do
Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem.
Gdybym
wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę,
powiedziałbym "kocham cię", a nie zakładałbym głupio,
że przecież o tym wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje
nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i
dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć
jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę.
Jutro
nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może,
że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz.
Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że
nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło
ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt
zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie. Bądź zawsze blisko
tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich
potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby
im powiedzieć "jak mi przykro", "przepraszam",
"proszę", dziękuję" i wszystkie inne słowa
miłości, jakie tylko znasz. Nikt cię nie będzie pamiętał za
twoje myśli sekretne. Proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś
mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są
ci potrzebni. Prześlij te słowa komu zechcesz. Jeśli nie zrobisz
tego dzisiaj, jutro będzie takie samo jak wczoraj. I jeśli tego nie
zrobisz, nigdy nic się nie stanie. Teraz jest czas. Pozdrawiam i
życzę szczęścia!
(Tłum.
z jęz. hiszpańskiego: prof. Zdzisław Jan Ryn)
Zuza Malinowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz