środa, 22 listopada 2017

Julian Tuwim


Dziś przedstawię poetę, którego nazwisko znacie wszyscy. Znany i lubiany, wszechstronny, wielu twarzach, artysta języka, ekscentryk i multiinstrumentalista literacki Julian Tuwim. Urodził się w 1894 roku, 13ego września w Łodzi, jego początki poetyckie przypadły na okres gimnazjalny. Wtedy to właśnie poznał swojego mentora Leopolda Staffa, 1913 roku w wakacje. Staff uważnie czytał pierwsze wierszyki młodzieńca i pierwszy „namaścił”chłopaka na poetę, potem już żadne krytyki, dąsy wydawców nie robiły wrażenia na Julianie.

Tuwim pochodził z rodziny Żydów zasymilowanych, sam wspominał, że nigdy nie znał jidisz, ani hebrajskiego, bo nikt w jego rodzinie nie posługiwał się tymi językami, w domu rozmawiano wyłącznie po polsku. Siostra poety Irena Tuwim ( znana tłumaczka, autorka słynnego przekładu „Kubusia Puchatka”) wspomina swojego brata jako wrażliwego młodzieńca przeczulonego na puncie znamienia na policzku, które wstydliwie ukrywał.

Kiedy w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, młodzi poeci, tacy jak Julian budowali nowy, obraz rzeczywistości. Odcinali się od dekadencji młodopolskiej, wietrzyli stare pokoje i „podpalali” staroświeckie symboliczne rekwizyty. Tuwim, student pierwszego roku prawa ( rzucił te studia po pierwszym roku), Słonimski i jeszcze kilku poetów, o mniej znanych dziś nazwiskach, początkowo stworzyli, w lokalu po wytwórni Kefiru, Kawiarnię Poetycką „Pikador”, gdzie w stylu charakterystycznym dla młodzieńców w ich wieku piętnowali wszystko to, co im się nie podobało w mieszczańskim społeczeństwie stolicy, recytowali wiersze, stworzyli satyryczny teatrzyk. Ich występy cieszyły się sporym powodzeniem, nie tyko pośród pensjonarek. Po zaledwie półtora roku nieco okrzepli w swojej bucie i przekształcili siedzibę buntowników - „Pikadora” na poważny zakątek poetów „Skamander”- w tym czasie dołączył do nich Jan Lechoń, Jarosław Iwaszkiewicz i kilku innych. Bywał tam częstym gościem Leśmian, choć nie należał oficjalnie do ich grupy. To był czas prawdziwej hossy dla młodziutkiego Tuwima, który w 1919 roku ożenił się ze swoją wielką miłością Stefanią Marchwiówną. Tuwim został okrzyknięty największym poetą młodego pokolenia, pisał, publikował, bywał, stał się swego rodzaju międzywojennym celebrytą.


Poetycki rząd dusz, który Skamandryci sprawowali miał swoją siedzibę już nie w starej wytwórni kefiru, ale w stylowej Kawiarni Ziemiańskiej. Tuwim, Lechoń i Słonimski - wielka trójca tego panteonu była niezmienna, reszta składu się zmieniała.
Tuwim posiadał szereg ekscentrycznych pasji, zbierał książki i leksykony lingwistyczne, kolekcjonował dziwne słowa z różnych języków, nawet tak egzotycznych jak język maori czy pali, do końca życia zbierał wycinki z gazet z zabawnymi, absurdalnymi wpisami, interesowało go wszystko co dotyczy szczurów, miał na ich punkcie bzika. Tych bzików miała zresztą mnóstwo.
Barman czarnoksięskich eliksirów, odrealniacz świata, umiejący zmieniać w fantazję, nawet to co najbardziej pospolite przyziemne i płaskie”- pisał o Tuwimie Tadeusz Boy- Żeleński.
W 1924 roku ukazała się antologia „Czary i czarty polskie oraz wpisy czarnoksięskie” autorstwa Tuwima, był to owoc jego demonologicznych zainteresowań. Kolejną falę sławy, ale też społecznego oburzenia przyniósł Tuwimowi wiersz „Do prostego człowieka”- był jak nagły, rewolucyjny zryw, jednych oburzał innych pociągał. Tuwim lubił tematy polityczne i nie stronił od prowokacji. Wykorzystywał też sławę jaka go otaczała. Tuwim wydawał kolejne tomy wierszy. Sprawdzał się te w kabaretach i teatrze, został zaproszony do współpracy przez Teatr Polski. Ale jego dramaturgiczna przygoda nie była zbyt udana, podobnie było z radiem. W 1935 roku został kierownikiem działu humoru Polskiego Radia, ale brak możliwości kontaktu z publicznością, brak wiedzy o tym jak jego słowa oddziałują bardzo go peszył i paraliżował. Niedługo potem odszedł z Radia. W latach trzydziestych w ręce autora „Lokomotywy” trafiło „Mein Kampf” Hitlera - podobno przeczytawszy tę książkę Tuwim powiedział: „Z tej książki wyjdzie kiedyś zguba świata!” Nie pierwszy raz miał rację.
W 1933 roku powstała Polska Akademia Literatury, ale nie znalazło się w niej miejsce dla Tuwima, ani żadnego z jego skamadryckich kolegów. Kolejne lata przedwojenne przyniosły Tuwimowi wiele przykrości dotyczących jego żydowskiego pochodzenia. Żydzi mieli do niego pretensje, że się na siłę spolonizował, Polacy, że prezentuje interesy żydowskie. ( Znacie ten stan: „Dla mądrych za głupia, a dla głupich za mądra, dla chudych za gruba, a dla grubych za chuda...”) Nagle Tuwim i jego odwaga polityczna, bo trzeba powiedzieć, nigdy mu jej nie brakowało, stały się przyczyną do ataków na niego. Narastało w nim poczucie niezrumieniania i wyobcowania. Zewsząd dawano mu do zrozumienia, że w Polsce nie ma dla niego przyszłości.
Pierwsze wiersze Tuwima dla dzieci ukazały się „Wiadomościach Literackich” w 1935 roku. W tym czasie powstały też takie jego wiersze jak „Lokomotywa” czy „Ptasie radio”, oprócz zachwytów w środowisku katolickim znaleźli się zagorzali oponenci jego twórczości, pisali w Dzienniku Bydgoskim, że „Słoń Trąbalski” zagraża najmłodszym, biorąc ich w z złowróżbny uścisk. ( Co się dziwić, ze dziś kościół bojkotuje Harry Pottera, skoro prawie sto lat temu widział zagrożenie nawet w słoniu?)
Czytaliście wiersz „ w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali”? Jeśli Tuwim myślał, że ma mało wrogów, to po publikacji tego poematu w 1937, na pewno ich grono mocno się powiększyło. Julian był wrażliwy na sytuację w Europie i Rosji, ten niepokój i złość znajduje odzwierciedlenie w jego utworach z tego okresu. Wcześniejszy tom „Bal w operze” napisany po śmierci Piłsudskiego, „Do prostego człowieka”, „Pocałujcie mnie wszyscy w dupę” i wiele innych szczerych, mocnych ataków na hipokryzję polityczną Polaków zagęściły atmosferę krytyki i napastliwości wobec Tuwima. Był Żydem, a to był czas kiedy każdy brał kamień by rzucić go w Żyda.
5 września 1939 roku Tuwimowie wyjechali z Polski, najpierw do Rumunii, potem do Paryża. Tam byli już Lechoń, Słonimski i Wierzyński. Kiedy w styczniu 1940 roku Niemcy zajęli Paryż nasi poeci zdecydowali się na dalszą ucieczkę. Tuwimowie razem z Lechoniem udali się przez Portugalię i Hiszpanię do Rio de Janeiro. Tam później dołączył do nich Kazimierz Wierzyński, ale Brazylia nie była ostatnim przystankiem tej tułaczki wojennej. W Brazylii napisał Julian Tuwim „Kwiaty polskie”, spędzili tam dziewięć miesięcy, w których bacznie śledzili sytuację w Europie już ogarniętej wojną. Żyli w lęku o swoich znajomych i bliskich, tęsknili za Polską. Wreszcie udało mi się załatwić amerykańską wizę i w maju 1941 roku popłynęli do Nowego Jorku. W sierpniu tego samego roku dołączył do nich Lechoń. W Stanach doświadczyli opieki ze strony mieszkających tam polskich artystów, mimo to Tuwim nie czuł się dobrze w nowym środowisku, przeżywał mocno pustkę amerykańskiego życia kulturalnego, pogoń za pieniędzmi, rasizm. Jedynie prości robotnicy i rzemieślnicy, których poznał w Ameryce budzili jego szacunek.
Kiedy tylko Tuwim dowiedział się o holokauście wezwał amerykańskich żydów do stworzenia funduszu pomocy dzieciom w Polsce, groza tego co działo się w kraju, ciągle nowe doniesienia, bezsilność sprawiały, że swój amerykański okres uważał, za straszny czas. Bardzo przeżył informację o likwidacji gett, targały nim rozterki. 19 kwietnia 1944 roku w uroczystościach na cześć rocznicy powstania w warszawskim getcie stał obok burmistrza Nowego Jorku. Tak niewiele mógł zrobić, tak niewiele pomóc, ale chciał w ten sposób pokazać, że jest jednym z tych którzy walczyli i zginęli. Polakiem, Żydem. W redagowanej przez jego przyjaciela Antoniego Słonimskiego w Londynie „Nowej Polsce” Tuwim ogłosił swój manifest „ My, Żydzi Polscy”, zadedykował go swojej matce, która zginęła w trakcie likwidacji getta w Otwocku ( pisząc ten manifest jeszcze tego nie wiedział). Kiedy tylko zakończyła się wojna Tuwimowie byli już spakowani i pewni, że chcą jak najszybciej znaleźć się w Polsce.
W kraju witano go jak głowę państwa, jeszcze był na statku płynącym do Gdyni, a Krajowa Rada Narodowa odznaczyła go Orderem Odrodzenia Polski. Komuniści witali poetę jak odwiecznego obrońcę proletariatu, proroka nowych czasów. Ale Tuwim wrócił do kraju załamany, co prawda dostał duże mieszkanie i służbową limuzynę do swojej dyspozycji, a także sekretarkę, ale jego psychika była zdruzgotana. Nosił na sobie piętno wstydu, że „nie uczestniczył” w tragedii, która się rozegrała w latach wojny. Odnowił swoje stare sympatie literackie i kontakty. Ale czuł, że między tymi co przeżyli a nim, zawsze będzie ściana milczenia i niezrozumienia. Tuwim z radością przyjął propozycję by zostać dyrektorem dramatycznym teatru Narodowego w warszawie, repertuar był wtedy ustalany w mieszkaniu Tuwima, ale jego zamysł by wprowadzić lekki repertuar nie podobał się wielu osobom. Jedną z najzagorzalszych krytyczek była Maria Dąbrowska. Kiedy zrozumiał, ze to już nie jest ten sam teatr co przed wojną sam zrezygnował ze stanowiska. W 1951 roku zrezygnował z pracy w teatrze w ogóle. A na pytanie dlaczego odpowiedział: „ Teatr w Polsce stał się bardzo ponurym narzędziem”.
Bardzo ciekawym tematem, którego tu nie poruszę z uwag na waszą cierpliwość i miejsce jest wątek znajomości Tuwima z Gałczyńskim. Polecam prześledzić tę relację, sporo miejsca jest jej poświęconego w książkach biograficznych o Tuwimie.
W 1947 roku Tuwimowie adoptowali córkę Ewę, mimo wcześniejszych zapewnień, że nie chcą żadnych dzieci, szybko dali się uwieść jej urokowi i inteligencji. Dla Tuwima pojawienie się w domu „ tej trzeciej” jak o niej mówił, było jak przypływ dawno utraconych sił i nadziei. Często wspominał o swojej „ukochanej córeczce.”
Tuwim wracając do Polski był przekonany, że wraca do kraju swoich marzeń, jego zdaniem sojusz z ZSRR był dla Polski gwarancją stabilności. Wierzył w socjalizm. Pisał o Leninie, o pracy i robotnikach. Czesław Miłosz w swoim „Traktacie poetyckim” wypomina Tuwimowi, że uległ „zaczadzeniu komunizmem”. Potępiano Tuwima za wiersze polityczne, nie tylko za granicami kraju, część jego kolegów od pióra widziała w jego nowej twórczości wyrachowanie albo wręcz lizusostwo wobec ówczesnej władzy.
W 1952 roku z okazji urodzin Bieruta napisał Julian Tuwim List otwarty do Towarzysza, był to też czas kiedy Tuwim dużo tłumaczył z rosyjskiego.
Niewiele napisał w powojennej Polsce, wszystkie największe jego dzieła powstały przed wojną, albo w jej trakcie. W 1949 Tuwim mocno zaniemógł, przyczyną były wrzody żołądka.
Autor jednej z najlepszych jego biografii ”Tuwim. Wylękniony bluźnierca” Mariusz Urbanek pisze o ostatnim roku życia poety:
Nie dostał od losu szansy wytłumaczenia się z wielu słów, które napisał w ciągu ostatnich lat życia. (...)Nie zdążył nawet opublikować wierszy, w których wrócił Tuwim poeta. Odnaleziono je w jego papierach dopiero po śmierci.”


Zmarł w wieku lat 59 w pensjonacie ZAIKSu w Zakopanem, na zawał serca 27 grudnia 1953r.
Napisano na jego temat wiele biografii, polecam: „Tuwim. Wylękniony bluźnierca” Mariusza Urbanka, „Twarz Tuwima” Piotra Matywieckiego i książkę autorstwa siostry poety Ireny Tuwim „Nie umarłam z miłości”
Wiele tematów musiałam potraktować bardzo ogólnie, ale szczerze was zachęcam zarówno do lektury wierszy Tuwima, bywają tak różne, perfekcyjne i piękne, jak i do zainteresowania się jego postacią.

Sitowie
Wonna mięta nad wodą pachniała,
kołysały się kępki sitowia,
Brzask różowiał i woda wiała,
wiew sitowie i miętę owiał.

Nie wiedziałem wtedy, że te zioła
będą w wierszach słowami po latach
i że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,
zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.

Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,
słów szukając dla żywego świata,
nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,
to potem trzeba cierpieć długie lata.

Wiedziałem tylko, że w sitowiu
są prężne, wiotkie i długie włókienka,
że z nich splotę siatkę leciutką i cienką,
którą nic nie będę łowił.

Boże dobry moich lat chłopięcych,
moich jasnych świtów Boże święty!
Czy już w życiu nie będzie więcej
pachnącej nad stawem mięty?

Inne

Zawsze gdy na mnie spojrzysz
wiedz, że jestem smutny
nie dlatego
(dla czegokolwiek o czym pomyśleć możesz)
ale dla czegoś innego, dalekiego,
czym ty się nigdy nie trwożysz...

Umrę ci kiedyś
Oczy mi zamkniesz
i wtedy
swoje
smutne, zdziwione
-bardzo otworzysz…

Noc

Przyjdziesz nocą. Zostaniesz do rana
I otulisz mnie lekko ramiony.
Ja ci powiem: o, moja nieznana.
Ty mi powiesz: o, mój wytęskniony.

Będziesz moja. Ustami się wpije
W wargi twoje, od nocnych róż krwawsze,
Obłąkany szał szczęścia przeżyję,
Ale umrze coś we mnie na zawsze.

Zacałuję się sobą! W pierścieni
Splot drgający zakłuje twe ciało,
I uśniemy rozkoszą zmęczeni
I niepomni, że wszystko się stało.

Obudzimy się. Ciężką nienawiść
W głuchych duszach bez słów poczujemy
Zło nam w oczach zaświeci, jak zawiść,
I jak głaz będzie smutek nasz niemy.

Ale nocą znów przyjdziesz. Do rana
Będziesz słodko mnie tulić ramiony.
Ja ci powiem: o, moja nieznana!
Ty mi powiesz: o, mój wytęskniony!


Ty

Ty trzymasz mnie na ziemi,
Ty wznosisz mnie do nieba,
Tyś jest mi tutaj wszystkim,
Po co aż tam iść trzeba.
O Tobie wiem jedynie.
I tylko Ciebie umiem.
Na świat machnąłem ręką:
I tak nic nie zrozumiem!
Co krok - to nowa droga,
Co myśl - to otchłań wrząca.
Ty jedna odpowiadasz,
Mówiąca czy milcząca.
Krwi słucham Twego serca,
Bijącej w białej piersi
I trwam miłością błędną
W tym życiu, pełnym śmierci.

Erotyk

Nieszczelnie otulona płaszczem zdziwienia
oswajasz ciszę dymem z papierosa,
a dym się w obłok niechętnie zamienia;
wieczór, jak przypinka, utkwił ci we włosach.

Wybór niepewnych podróży przede mną,
niebo i ziemia - szale obojętnych wag,
i nagle spadam w twoją ciemność
jak drapieżny ptak.


Erotyk 2

Już się o grzechy noce proszą,
Już z wiosny znów jak z bólu krzyczę,
Nieubłaganą mnie rozkoszą
Zakuj w ramiona ratownicze!
    A jeśli zacznę się na nowo
    Wyrywać zbuntowanym ciałem,
    Powiedz mi wreszcie pierwsze słowo,
    Którego nigdy nie słyszałem.
    Bo znów pogański samum wieje
    W pędach, zawrotach, burzach, blaskach!
    Pamiętaj: kiedy znów zdziczeję,
    Odrzyj mnie z wichrów i ugłaskaj!


Zuza Malinowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...