Zdecydowałam się
przeczytać tę powieść z dwóch ważnych powodów- pierwszym był
fakt otrzymania przez autora nagrody Nobla w 2014 roku, drugim zaś
powodem były zachęty ze strony domowego literaturoznawcy. Wyjęłam
więc z półki, westchnęłam do wszystkich bogów książkowych
modląc się o lekturę nie tyle przyjemną, co chociaż znaczącą.
„Willa Triste”
ukazała się nakładem wydawnictwa Gallimard 1975 roku, polskie
tłumaczenie zrobiła J. Polachowska, w 2014 wydał „Znak”. Jest
to jedna z książek Modiano, które doczekały się ekranizacji.
Film na podstawie książki nosi tytuł „Zapach Ivonne” i został
zrealizowany przez Patrice Leconte w 1994 roku.
Przez pierwsze
trzydzieści stron ( w sumie jest 253) same opisy, poznałam każdą
ulicę, witrynę, kram, płot, każdą piędź ziemi, na której coś
rośnie. Nazwy roślin, według miejsc posadzenia, nie zostały mi
oszczędzone. A bohaterów ani słuchu ani dychu. Kto jeszcze tak
pisze?
„Willa triste” zaczyna się jak u Prousta, atmosfera senna, późno wakacyjna, leniwa. Akcja ( nie jestem pewna, czy tego słowa wypada używać w przypadku tej książki) powolna i rozwlekła. Bohaterowie snują się z przyjęcia na przyjęcie ( tu znowu nie zostały mi oszczędzone szczegóły personalne gości, nawet tych którzy, więcej mieli nie pojawić się w książce).
„Willa triste” zaczyna się jak u Prousta, atmosfera senna, późno wakacyjna, leniwa. Akcja ( nie jestem pewna, czy tego słowa wypada używać w przypadku tej książki) powolna i rozwlekła. Bohaterowie snują się z przyjęcia na przyjęcie ( tu znowu nie zostały mi oszczędzone szczegóły personalne gości, nawet tych którzy, więcej mieli nie pojawić się w książce).
Kiedy mniej więcej
około 150 strony miałam ochotę porzucić tę lekturę, bo usnęłam
nad nią już z dwa razy, coś zaczęło się dziać. Ale nie
popadajmy w euforię! To co możemy tam obserwować przypomina obrazy
Moneta lub Renoira, gdzie przedstawienie postaci jest tylko
pretekstem by ukazać nadzwyczajną ekspozycję światła o tej porze
dnia.
Główny bohater to udawany arystokrata, o którego tożsamości wiemy niewiele, bo nawet kiedy mówi o sobie, wydaje się puszczać oko do czytelnika, jakby chciał powiedzieć „Nie bierzcie tego zbyt serio”. Równie tajemnicza jest jego partnerka Ivonne, wschodząca gwiazdka filmowa, pełna uroku i determinacji w osiąganiu swoich celów. O przeszłości ginącej we mgle. Najciekawszą postacią wydał mi się Meinthe, przyjaciel - niby brat Yvonne, gej i udawany lekarz. Żywy, żwawy, nieobliczalny, uwikłany w jakieś ciemne interesy z mafią.
Główny bohater to udawany arystokrata, o którego tożsamości wiemy niewiele, bo nawet kiedy mówi o sobie, wydaje się puszczać oko do czytelnika, jakby chciał powiedzieć „Nie bierzcie tego zbyt serio”. Równie tajemnicza jest jego partnerka Ivonne, wschodząca gwiazdka filmowa, pełna uroku i determinacji w osiąganiu swoich celów. O przeszłości ginącej we mgle. Najciekawszą postacią wydał mi się Meinthe, przyjaciel - niby brat Yvonne, gej i udawany lekarz. Żywy, żwawy, nieobliczalny, uwikłany w jakieś ciemne interesy z mafią.
Prawdę mówiąc
można by tę książkę uznać za rozcieńczoną wersję „Wielki
Gatsby” gdyby nie zachwycająca metafora motyla, rzadkiego motyla,
który jest wart majątek. Nie będę jej tłumaczyła, żeby nie
zabrać całej przyjemności potencjalnym czytelnikom. Pojawienie
się tej metafory nadało sens całej książce. Modiano jest
mistrzem nastroju, literackim impresjonistą, łapie chwile jak
piękne owady i zamyka je w słowach, jak w bursztynach.
Polecam Modiano miłośnikom pięknych literackich obrazów, „Willa triste”, to książka idealna do czytania wielokrotnego, za każdym razem odkryjemy z pewnością w niej coś nowego. Ja mam mieszane uczucia. Wolę chyba bardziej pełnokrwiste książki.
Polecam Modiano miłośnikom pięknych literackich obrazów, „Willa triste”, to książka idealna do czytania wielokrotnego, za każdym razem odkryjemy z pewnością w niej coś nowego. Ja mam mieszane uczucia. Wolę chyba bardziej pełnokrwiste książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz