piątek, 13 kwietnia 2018

„Świństwo ( truizmy)” Marie Darrieussecq




Ta książka to był eksperyment, zaciekawiona recenzją postanowiłam po nią sięgnąć. Lubię dziwne książki, sama takie piszę. Zacznę od tego, że nie da się jej brać na serio, cała ta książka to jakiś rodzaj żartu, krzywego uśmiechu w stronę pewnego rodzaju ludzi, albo sposobu życia. Niezbyt udanego żartu. Nie nazwałabym tego też surrealizmem, ani fantastyką, w zasadzie nie znam szufladki, do której by pasowała. Nie dlatego, że jest taka niezwykła, może nawet wprost przeciwnie. Treścią są wynurzenia kobiety, którą dotyka zezwierzęcenie- dosłownie i w przenośni. Początkowo czytając byłam porażona jej głupotą, raz po raz zadawałam sobie pytanie – czy naprawdę są tak głupie kobiety? ( Ja takich nie znam!) Ale, ponieważ autorka jest też kobietą założyłam, że może po prostu mam w życiu szczęście i nigdy nie spotkałam takiej bezbrzeżnej pustoty w żadnej osobie, a ona wie co pisze, bo to temat zna.
Bohaterka bardzo chciałaby być kimś lepszym niż jest, udowadnia to sobie na wiele sposobów, czasami szokujących, a czasem tak żałosnych, że ręce opadają. Nie widzę w niej ofiary męskiej części społeczeństwa, bo żeby być ofiarą, trzeba mieć zdolność do jakiejkolwiek refleksji, a tego nie można jej, Broń Boże, zarzucić. Miałam przykre uczucie ubłocenia, jakiegoś coraz większego splugawienia – jak bohaterka – im bliżej końca książki, tym bardziej czułam niesmak do siebie, że w ogóle tracę czas na czytanie tego.

Marie Darrieussecq pisze sprawnie, obrazowo, zabawnie, ale należę do tych czytelników, którzy szukają pięknych opowieści, a tego zupełnie nie znalazłam w „Świństwach”, smętna - ubarwiona seksualnymi historyjkami opowiastka, momentami powalająca głupotą i jeszcze większa głupotą ( motyw miłości wilkołaka i świni sprawił, że westchnęłam ze zgrozy). Książka zupełnie bez wdzięku, mimo że parę razy zawiało mi Vonnegutem, to nie znalazłam w niej głębi, ani urody psychicznej bohaterów ( w „Świństwach” bohaterowie są płascy jak stolnica) jak u autora „Kociej kołyski”. Mężczyźni są w niej zwierzętami, którymi rządzi ich „korzeń”, a kobiety to idiotki ozdobne interaktywne dodatki do penisów. Może to idealizm, ale spotykam w życiu innych ludzi i w inne człowieczeństwo wierzę.
Odradzam lekturę tej książki- szkoda czasu. 2/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...