Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ossowiecki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ossowiecki. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 października 2018

Stefan Ossowiecki – „Świat mego ducha i wizje przyszłości”


O Ossowieckim pisałam nie tak dawno, po lekturze jego biografii autorstwa Karoliny Prewęckiej.  Był postacią znaną w kraju i za granicą w czasach gdy moda na parapsychologię, spirytyzm osiągnęła swój szczyt, czyli w latach dwudziestych i trzydziestych. Tym razem sięgnęłam po jego książkę, wydaną w 1933 roku, reprintowaną w 1989.
Inżynier – jasnowidz zrobił na mnie wrażenie już wcześniej, tym bardziej byłam ciekawa co ma do powiedzenia czytelnikowi on sam. „Świat mego ducha...” to obszerna pozycja licząca 367 stron, znaczną część zawartości tej książki stanowią opisy i dokumentacje eksperymentów z udziałem Ossowieckiego i opisy jego nadnaturalnych ingerencji, czy wizji, wszystkie potwierdzone przez świadków.
Początkowo byłam rozczarowana tą książką, pierwsze 50 stron to wykładnia światopoglądu autora, który mimo swojej działalności, był bardzo zaangażowanym katolikiem. Jako sceptyk i agnostyk miałam momentami dość wizji Chrystusa zbawiciela świata na wszystkich poziomach wibracji energii. Poglądy Osswieckiego wydały mi się mieszaniną chrześcijaństwa, teozofii ( teozofii tam jest dużo!), własnych doświadczeń i wizji. Zaciekawił mnie dopiero kiedy zaczął przytaczać fakty z życia wielkich ludzi. Autor uważa, że istnieją trzy kategorie ludzi, którzy mają wpływ na świat, którzy przekraczają granicę pospolitego rozumienia, dotykają transcendencji. Te trzy rodzaje ludzi to: geniusze, ludzie Opatrznościowi ( To tacy, którzy rodzą się po to by pchnąć do przodu historię- by coś konkretnego w określonym czasie zrobić, np. Aleksander Macedoński, Juliusz Cezar, Napoleon itp. Są narzędziami Opatrzności.) i jasnowidze- obdarzeni szczególnym darem. Poświęca sporo uwagi argumentacji swojego podziału i opisuje ewolucję rozwoju świadomości Ducha na ziemi.
Naprawdę zainteresowałam się tą książką wtedy gdy autor zaczął pisać o swoim życiu i własnych  doświadczeniach. Pisze bezpośrednio, bez pychy, ciepło wyrażając się o swoich mentorach zwłaszcza o starym cadyku Wróblu z Homla. Czytałam tę książkę próbując zobaczyć, poczuć jaki był Ossowiecki, skąd się u niego wzięły takie nadzwyczajne zdolności, bo wierzę, że je posiadał.

 Zobaczyłam człowieka skromnego, ciepłego, życzliwego, ale nie lekkomyślnego, nie skorego do mieszania się w politykę czy sprawy sądowe, cudze sprawy. Nigdy sam nie narzucał się ze swoimi „usługami”, pomagał jedynie gdy ktoś poprosił, nie brał za to ani złotówki, twierdząc, że otrzymał te zdolności za darmo i niegodziwe byłoby brać za ich używanie pieniędzy. Nie był odrealniony ani natchniony, może czasem roztargniony, ale nie miał w sobie nic z fanatycznego kaznodziei. Nikogo nie nawracał na swój sposób widzenia świata. Zadziwiła mnie jego praktyczna, wręcz skrupulatna potrzeba księgowania dowodów swoich doświadczeń. Jest ich tyle w książce, że stanowią one 2/3 całości. Czyta się o nich z zaciekawieniem, są opisy rożnych sytuacji, od osób poszukujących bliskich, po sprawy kryminalne ( tych jest mało- bo Ossowiecki nie lubił wtrącać się w takie sprawy), po eksperymenty naukowe przeprowadzane na różnych uczelniach z jego udziałem. Czytanie myśli, czytanie zapieczętowanych listów bez ich dotykania, odczytywanie losów ludzkich… Ossowiecki wierzył w Przeznaczenie, w jego porządek, sam uważał się za kogoś kto został hojnie obdarowany, więc dzielił się swoim darem. Był przyjacielem całej śmietanki towarzyskiej ( serdecznie lubili się z Piłsudskim). Mimo tego co pisałam o jego światopoglądzie chrześcijańskim ( przypomina mi to Swedenborga - innego mistyka i jasnowidza) miał dużą słabość do kobiet i seksu ( kobiety go uwielbiały) miał 4 albo 5 żon… źródła podają różne liczby.
Książka jest pasjonującą lekturą, napisaną językiem jakim mówiono przed wojną, więc czasami można się zdziwić, zwłaszcza jeśli chodzi o ortografię. Czyta się przyjemnie, autor sam jest tak intrygujący, że choćby z jego powodu warto po tę książkę sięgnąć - jeśli oczywiście interesują was, tak jak mnie lata międzywojnia. Polecam!

poniedziałek, 8 października 2018

Paulina Sołowianiuk – „Jasnowidz w salonie”




„Ach te cudne, te ułudne, te śliczne
Seanse spirytystyczne!
Ta z duchami przedwojenna bliska więź;
Zapodziało się to wszystko gdzieś…”
 ( Jeremi Przybora)




Wydana przez „Iskry” w 2014 roku książka Pauliny Sołowianiuk to pozycja popularno - naukowa. Napisana pięknym językiem, potoczyście, w sposób uporządkowany i udokumentowany ( na końcu przyzwoita bibliografia tematu) jest lekturą smakowita dla zainteresowanych tematem, więc połknęłam ja w jeden dzień, z przyjemnością.
Autorka dzieli książkę na rozdziały,  które opisują poszczególne aspekty zjawiska istnej eksplozji zainteresowania latającymi stoikami, telepatią, jasnowidzeniem i wszelkimi nadnaturalnymi zjawiskami, jakie miało miejsce na początku dwudziestego wieku na całym świecie. Książka skupia się na Polsce, przeczytamy tam o seansach u ważnych polityków, o mediach znanych na cały świat - Ossowieckim, Kluskim, Guziku i wielu innych. Sałowianiuk osobno opowiada o artystach, o pasji Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, jej nadprzyrodzonych zdolnościach, o tym jaki związek z spirytyzmem miał Witkacy i dlaczego Boy- Żeleński był sceptycznie nastawiony. Miłośnicy Piłsudskiego też będą zadowoleni z lektury tej książki - bo Marszałek nie tylko pasjonował się sztukami mediumicznymi, ale nawet sam praktykował. Dużo miejsca w tej książce autorka poświęca inż. Ossowieckiemu.  Ponieważ jestem  po niedawnej lekturze jego biografii nie spodziewałam się przeczytać teraz niczego nowego, ale myliłam się. Sołowianiuk przytacza odmienne źródła, powołuje się na innych świadków doświadczeń polskiego maga.

Co jeszcze bardziej zaskakujące ta książka nie jest nudna, napisana ze swadą, ubarwiona wierszami, notatkami świadków, zdjęciami. Pięknie wydana w twardej oprawie z obwolutą, liczy sobie 214 stron wraz z indeksem. W tak niedużej książce autorka zawarła mnóstwo tematów, zaczynając od samego spirytyzmu, poprzez eksperymenty naukowe dotyczące badania duchów, sił nadprzyrodzonych, polityków zaangażowanych w ‘stolikowe szaleństwo”, artystów, przepowiedni wojennych  itd…

Co warto podkreślić autorka pisze o wspominanym zjawisku bez postponowania go, obiektywnie, można nawet powiedzieć, że z życzliwością.

„Dziś o spirytyzmie mówi się z rzadka, przywołując go przy tym jako przykład naiwności minionych generacji i kuriozum na zawsze zażegnane. To co wówczas było nową prawdą, dziś uznaje się za niepozbawiony śmieszności przesąd. Tymczasem o epoce namiętnej duchowości, w którym zjawy były niemal tak ważne jak wynalazki, warto opowiedzieć z należnym szacunkiem. Zwłaszcza, że kluczowymi dla jej rozwoju postaciami byli ci, którym bynajmniej nie zbywało na powadze(…) pisarze, artyści, politycy, wojskowi…  Ci którzy aktywnie kształtowali polska kulturę, tradycję, wartości oraz nadawali ton czasom, o jakich zwykło się wspominać z równym podziwem co rozrzewnieniem.”

Mam wielki sentyment do tamtego czasu, czar i ekscytacja, irracjonalność tamtej mody duchowej pociąga mnie do dziś. Jeśli czujecie to samo koniecznie poczytajcie „Jasnowidza w salonie” Sołowianiuk!

wtorek, 11 września 2018

Karolina Prewęcka – Mag. Stefan Ossowiecki



„Trzeba pamiętać, że życie nasze minie jak jedna chwila. Nim zdążymy się rozejrzeć, już zaświat ciągnie nas ku sobie. Człowiek w każdej chwili swego życia powinien być przygotowany do odejścia z tego padołu. Nasze przeznaczenie jest zupełnie inne, daleko wznioślejsze, a my tracimy czas, nie mamy go dość, aby godnie się do tej chwili przygotować. Czynimy to dopiero wtedy gdy zegar śmierci uderza. Sens życia naszego to śmierć. Całe istnienie ziemskie napełnione jest śmiercią, już od chwili urodzenia człowiek zaczyna umierać. Dla zmartwychwstania naszego trzeba przejść przez śmierć.” ( S. Ossowiecki „Mój pogląd na koniec świata”)



Sięgnęłam po tę książkę, bo już od dawna interesowała mnie postać inżyniera Ossowieckiego, znanego przed wojną jasnowidza i człowieka obdarzonego nadnaturalnymi mocami. Znany ze swoich doświadczeń i skromności pojawiał się często na bankietach w wyższych sferach drugiej Rzeczpospolitej. Książka Pewęckiej mnie nie zawiodła, ale też w żaden sposób nie zaspokoiła mojego apetytu na wiedzę, to porządnie opisana biografia, ale bez relacji świadków( mamy tu do czynienia tylko z listami), brakowało mi fragmentów pamiętnika Ossowieckiego, który mam zamiar przeczytać niedługo. Właściwie nic nie mogę zarzucić tej relacji, bo tak chyba należałoby sklasyfikować tę pozycję, oprócz faktu, że czuję niedosyt. To może dobry objaw.

Postać Stefana Ossowieckiego jest dla mnie ciekawa nie tylko z powodu niesamowitych jego umiejętności, ale także dlatego, że nie czerpał finansowych korzyści ze swojego daru i chętnie pomagał ludziom w potrzebie, jego biuro codziennie pełne było nieszczęśników, którzy szukali pomocy w odnalezieniu bliskich, albo zagubionych przedmiotów. Mimo jasnych przeczuć co do swojego losu Ossowiecki nie próbował go uniknąć, dysponował glejtem od Hitlera- który był rodzajem gratyfikacji od wdzięcznego Niemca, za pomoc w odnalezieniu zabójcy jego córeczki, jednak nie wykorzystał go. Zginął w czasie Powstania Warszawskiego, jak wielu innych cywili, bestialsko zamordowany. Do końca, chciał być jak inni, dzielić los potrzebujących.

Ossowiecki był inżynierem chemii, podobnie jak jego ojciec i młodszy brat, nigdy nie traktował swoich mocy jako źródła utrzymania, nawet w czasie okupacji, kiedy jego dom nawiedzały rzesze ludzi szukających bliskich i zatroskanych o ich los, Ossowiecki prowadził zwykły sklep żelazny. 

Pomógł wielu ludziom, tym znanym i całkiem anonimowym. Nie wyglądał jak asceta, nie udawał świętego ani wybrańca, postawny dobrze ubrany, lubiący towarzystwo kobiet i niejednokrotnie przez nie wykorzystywany. Od wczesnej młodości – od kiedy odkrył, że potrafi nie tylko wiedzieć ludzkie losy z przeszłości teraźniejszości i przyszłości, ale też odczytywać przedmioty, ich historię, posiada umiejetność telekinezy, a nawet bilokacji – żył dla innych, jego życie osobiste nie było zbyt udane ani radosne. Świadomość i otwarcie na doświadczenia innych osób nie zawróciły mu w głowie, może to za sprawą jego pierwszego nauczyciela Żyda Worobieja, także maga i cudotwórcy, którego poznał jako młody mężczyzna w Rosji. To właśnie on wpoił mu właściwy stosunek do „daru” jaki otrzymał.

Im więcej o nim czytam, tym bardziej mnie fascynuje, to moja druga fascynacja tego rodzaju po Franz’u Bardonie - czeskim magu i wtajemniczonym w Prawdę Pierwotnej Światłości. Ale to zupełnie inny temat.



Polecam książkę wszystkim zainteresowanym tematem, czyta się szybko i przyjemnie. Ale uwaga, zaostrza apetyt na wiedzę!



Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...