Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Berenika Miszczuk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Berenika Miszczuk. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 czerwca 2018

Katarzyna Berenika Miszczuk - "Przesilenie"




„Przesilenie” Katarzyny Bereniki Miszczuk to ostatnia część cyklu „Kwiat paproci”, na który składają się oprócz niej "Szeptucha”, „Noc Kupały”, „Żerca”.
Zazwyczaj nie czytam takich seriali książkowych, ale tym razem zrobiłam wyjątek, a to dlatego, że interesuję się Słowiańszczyzną i lubię literaturę, w której występuje alternatywna rzeczywistość. W zasadzie trudno uznać to za fantastykę, nie jest to też książka dziejąca się w naszym świecie, niektórzy określają tego typu konwencję jako realizm alternatywny. Założenie świata jest takie: Mieszko Pierwszy nie przyjął chrztu, jest dwudziesty pierwszy wiek - technologie funkcjonują równolegle z starymi wierzeniami, stara religia słowiańska jest obowiązująca. Główna bohaterka to młoda lekarka po studiach, która odbywa roczne praktyki u Szeptuchy w świętokrzyskich Bielinach.
Jej nadzwyczajne przygody, spotkania z bogami i demonami, zagadki i niebezpieczeństwa, wątek miłosny są tematem całego cyklu. Mimo pozornego wrażenia, że to muszą być nudy, przyznam, że czytałam ten cykl z przyjemnością. Szczerze się przy nim bawiłam. Myślę, że czytelnicy Pilipuka i Pratchetta wiedzą o jaki rodzaj zabawy z książką mi chodzi.
Ostatnia część, którą przed chwilą skończyłam czytać, jest bardzo sprawnie napisana i wydaje się dorównywać pierwszej i drugiej części cyklu, najsłabsza jest moim zdaniem część trzecia. Miszczuk pisze zgrabnie, lekko, dowcipnie, czasami powodując u mnie salwy śmiechu, głównie z powodu wszelakich dziwactw i fobii głównej bohaterki. Nie raziły mnie nawet niekonsekwencje, które znalazłam ( merytoryczne niekonsekwencje), jako pisząca wiem, że trudno zapanować nad czterystustronicowym molochem. Jest masa spraw, do których można by się w tej książce przyczepić, ale czytając tego typu lektury nie jestem zbyt wymagająca. To typowa literatura rozrywkowa. Dla miłośników starych legend, opowieści. Znajdziemy tam rusałki pracujące za barem, zmęczonych pracą płanetników, bogów chodzących pośród ludzi, o strzygach i innych upiorach nie wspominając. W ostatniej części Gosława- bo tak ma na imię główna bohaterka- poznaje swojego ojca i spełnia obietnicę daną bogu Swarożycowi, co ciągnie za sobą iście eschatologiczne konsekwencje.
Cały ten cykl K. B. Miszczuk wydaje mi się znakomitą rozrywką na wakacje, lekkie, zabawne, emocjonujące ( ale nie zanadto).
Polecam!

niedziela, 15 kwietnia 2018

"Stara Słaboniowa i spiekładuchy" i inne szeptuchy




Sięgnęłam po książkę „Stara Słaboniowa i spiekładuchy” Joanny Łańcuckiej. Bardzo dobrze się bawiłam czytając tę książkę, to w zasadzie zbiór opowieści o tej samej bohaterce - czarownicy, szeptusze, czy wiedźmie - jak zwał tak zwał i jej perypetiach z demonami słowiańskimi.
Lubię książki o wsi, zwłaszcza pisane dowcipnie, czy poetycko. Problem z tą książka był jednak taki, że nie tak dawno czytałam kilka innych książek łudząco podobnych. Temat starej znachorki, obdarzonej władzą nad sprawami ludzi i „spiekaduchów”, jak nazywane są u Łańcuckiej duchy i demony nękające mieszańców wsi, jest ostatnio mocno ograny. Od razu skojarzyła mi się książka „Boginie z Żitkovewej”, czy „Szeptucha” Miszczuk, a także opowiadania Brzezińskiej o babci Jagódce zatytułowane „Opowieści z doliny wilżyńskiej”. Motyw słowiańskich wierzeń, gdzieś ciągle żyjących po wsiach i osadach w formie zabobonów, albo zwyczajów, jest teraz na topie.
Żywo interesuję się wierzeniami naszych przodków, toteż takie książki przyciągają mnie jak miód niedźwiedzia. Nie będę opisywać treści „Starej Słaboniowej i spiekładuchów”, ale spróbuję pokusić się o porównanie tych pozycji. W tym zestawieniu od razu trzeba powiedzieć, że wyróżnia się spośród innych książka Tućkovej, po pierwsze dlatego, że jest to relacja oparta na faktach, pisana z reporterskim zacięciem, pozostawiająca posmak tajemnicy ( a w przypadku tego tematu właśnie tajemnica wydaje się najbardziej pociągać).
Mimo, że przyjemnie czyta się wszystkie cztery książki ( „Boginie z Żitkovej”, „Szeptuchę”, „Opowieści z doliny wilżyńskiej” i „Stara Słaboniowa i spiekałduchy”) i nie mogę autorkom odmówić talentu literackiego i wyobraźni, można większość z nich potraktować jak klechdy, bajki dla dorosłych.
Myślałam dlaczego do mnie przemawia, z nich wszystkich najbardziej, książka Tućkowej. Odpowiedź mnie zdziwiła, kiedy już ją zrozumiałam. Przemawia do mnie poważne potraktowanie tematu przez autorkę, poczucie prawdy, ono udziela się czytelnikowi. Czytając trzy z pozostałych książek ani przez chwilkę nie myślałam, że to zdarzyło się naprawdę. I nie chodzi o odniesienie do realiów historycznych, wcale nie, przecież Katarzyna Berenika Miszczuk- mimo całej swojej historycznej alternatywności stara się dać do zrozumienia czytelnikowi w jakich czasach toczy akcja. Prawda jest bezdyskusyjna, wynika z przeżycia. Trudno mi to rozwinąć…
Rzecz w tym, że wierzę w szeptuchy i różne magiczne, irracjonalne zjawiska i traktuję je poważnie. Tućkowa też traktuje poważnie boginie. Nie parodiuje ich, nie fabularyzuje nadmiernie, nie pisze komedii. Tworzy coś co można by nazwać realizmem alternatywnym ( To pojęcie kiedyś usłyszałam z ust czytelniczki mojej książki, na określenie tego co piszę). Właśnie dlatego czytając jej opowieść o boginiach żyjących w zakątku Czech, wiedziałam, że nawet, jeśli to nie jest mój świat, to on istnieje naprawdę. Zupełnie tego nie czułam w pozostałych porównywanych pozycjach. Nie chodzi o to, że nie lubię baśni - wprost przeciwnie - ale szeptuchy, ich praktyki, wiejskie zaklęcia i gusła – szanuję, jako unikatowy już relikt minionego świata i zanikającego już dziedzictwa duchowego. A w książkach Brzezińskiej, Miszczuk i Łańcuckiej był to tylko ciekawy, modny temat, mało jeszcze znany.

Polecam wszystkie cztery książki, ale najbardziej „Boginie z Żitkowej” K. Tućkowej/
Wspomniałam o:
A. Brzezińska - „Opowieści z doliny wilżyńskiej”
K.B. Miszczuk- „Szeptucha” ( i cały cykl „Kwiat paproci”)
J. Łańcucka - „Stara Słaboniowa i zpiekładuchy”

Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...