Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mario Vargas Llosa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mario Vargas Llosa. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 16 lipca 2018
Mario Vargas Llosa – „Listy do młodego pisarza”
Jak wszyscy wiedzą, bardzo lubię Llosę, ale ta nieduża książka trochę mnie zmęczyła. Napisana w formie listów do hipotetycznego młodego kolegi po fachu powinna być dla mnie pouczeniem i inspiracją. Może dlatego, że znaczną część tego o czym pisze autor już wiedziałam, albo uważałam za zbyt oczywiste by się tym zajmować. To, co cenne w tej książce to odniesienia do innych pisarzy, poznajemy gust Llosy, tych którzy są dla niego wzorem a do tego tłumaczy nam skąd się biorą jego sympatie. To naprawdę cenne dla fana takiego jak ja.
Każdy z listów poświęcony jest określonej tematyce, co wydaje się być egzemplifikacją tego o czym sam pisze- potrzebie porządku konstrukcyjnego książki. Mamy zatem rozdział o czasie, o narracji, o stylu, o konstrukcji książki, o poziomach realności ect. Nie ulegajmy jednak złudzeniu, że „Listy do młodego pisarza” to podręcznik dla początkujących pismaków. To autorska, wizja tego co ważne w pisaniu, to także uważam za jej zaletę. Szczególnie spodobał mi się list - rozdział zatytułowany „Fakt ukryty” - przytoczę wam jego fragment byście wiedzieli o co chodzi:
„Hemingway opowiadał, jak kiedyś na początku drogi twórczej wpadł nieoczekiwanie na pomysł, żeby w pisanej właśnie historii pominąć główne wydarzenie: powieszenie się bohatera. Podobno w ten sposób odkrył środek narracyjny, który miał się potem pojawić w jego opowiadaniach i powieściach”
Tak właśnie, Mario Vargas Llosa w każdym z rozdziałów tej książki przytacza opowieści o pisarzach i omawianym temacie. Te opowieści podobały mi się szczególnie i choćby tylko dla nich warto sięgnąć po tę lekturę.
Polecam!
poniedziałek, 9 lipca 2018
Mario Vargas Llosa - "Zeszyty don Rigoberta”
Jeśli jesteś podatny na erotyczne fantazje pisarzy przy tej książce możesz przeżyć wiele rozkosznych chwil. Odżywka dla zmysłów, stymulator wyobraźni i literacka bomba erotyczna. Ale wszystko to podane wykwintnie, przyprawione wiedzą o sztuce, motywem przewodnim jest nowa fascynacja Fonsita ( syna tytułowego Don Rigoberta, którego znamy już z „Pochwały macochy”) mianowicie Egon Schiele i jego twórczość.
W tej książce znajdziemy także epistoły Rigoberta, sny, anonimy, wszystko to wymieszane tak umiejętnie, że zupełnie tracimy pewność, co jest rzeczywiste a co nie rzeczywiste, porywa nas to i unosi. Doznania seksualne są nie tylko filozofią, ale esencją życia Rigoberta. Ich smak, charakter znajduje odzwierciedlenie w formie tej książki. Mario Vargas Llosa buduje zawirowaną, emocjonująca fabułę, którą w bardzo wielkim uproszczeniu można by zawrzeć w zadaniu: Don Rigoberto i Lukrecja próbują wrócić do siebie, po tym jak się rozstali. Pomaga i w tym los i mały chłopiec o diabelskim usposobieniu.
„Zeszyty don Rigoberta” wbrew pozorom nie są lekturą lekką łatwą i przyjemną, nie mają wiele wspólnego z „jednostrzałowcami”. To wymagająca lektura, intelektualne wynurzenia Rigoberta, przeplatane są z opowieściami o jego żonie. Llosa stosuje ciekawy zabieg artystyczny pokazując nam Rigoberta z wielu perspektyw ( poprzez jego listy, zapiski w zeszycie, sny, lęki, fantazje). Podoba mi się jak jest skonstruowana książka, także jej strona edytorska mnie zauroczyła. Wewnątrz książki znajdziemy jako ilustracje szkice Egona Schiele. Okładka mogła by być bardziej wyrafinowana, ale wobec zadowolenia z lektury wybaczę ją wydawcy.
Gorąco polecam!
środa, 20 czerwca 2018
Mario Vargas Llosa – „Pochwała macochy”
„Kochanie niezniszczalnego ma swoją cenę, którą wcześniej czy później trzeba zapłacić”
( Pochwała Macochy”)
Czytanie tej książki bez pasji i miłości to jakby ktoś zaprosił cię na ucztę, a ty nie czułbyś głodu. Na nią trzeba się rzucić jak tygrys z szafy, szarpać się z nią w pościeli przy świetle księżyca, pożreć ją…
To jedna z najbardziej zmysłowych książek jakie czytałam, zapach potu i seksu unosi się nad jej kartkami. Fabuła jest prosta - don Rigoberto bierze sobie nową żonę po śmierci pierwszej. Zależy mu na tym by piękna Lukrecja, na punkcie której oszalał, zyskała aprobatę jego synka Fonsita. ( To ten sam co w „Fonsito i księżyc”) I już. Czy zyskała? Bardzo się starała w każdym razie, a mówimy tu o sympatii chłopca najwyżej dziesięcioletniego, dość przebiegłego i jednocześnie uroczego jak anioł. W pewnym sensie to jest anty- Lolita, chłopiec uwodzi dorosłą kobietę - swoją macochę. Trudno dojść kto tu kogo uwodzi… Historie o nich Llosa przeplata fantazjami erotycznymi na temat obrazów znajdujących się w bogatym domu don Rigoberta. Te ożywione obrazy znakomicie komponują się z akcją, nadając jej głębszy, dodatkowy wymiar. Czytając o tym co się wyprawiało w domu Lukrecji i jej męża nie czułam zażenowania, ani zgorszenia. Cielesność i rozkosz płynąca z niej, opisana jest jako coś naturalnego, więc boskiego, więc poza dobrem i złem - poza oceną. Seksualność jest żywiołem który drzemie w każdym z nas, niezależnie od wiedzy, wieku i sytuacji rodzinnej. Kiedy się obudzi nie zważa na nic. O tym jest ta książka, moim zdaniem.
„Pochwała macochy” liczy 157 stron, wypełnionych przyspieszonym rytmem oddechów, a wszystko w znakomitym stylu. Jest oczywiście o szczytach i orgazmach, ale zapewniam, że można dodatkowo osiągnąć orgazm czytając jak pisze Llosa, jeśli kto wrażliwy na piękno stylu. Kolejna część tej opowieści w książce „Zeszyty don Rigoberta” - zamierzam po nią wkrótce sięgnąć. Bardzo polecam!
czwartek, 14 czerwca 2018
Mario Vargas Llosa - „Fonsito i księżyc”
Mała, czarująca książka w pięknej oprawie graficznej zawierająca opowiastkę o chłopcu, dziewczynce i realizacji niemożliwych celów. Napisana dla dzieci przez Llosę, naprawdę niesie sporo prawd przydatnych i dla dorosłych. Wydawca pisze, że jest idealnym prezentem dla ukochanej. Zgadzam się z nim. Dzieci potrafią widzieć więcej niż my dorośli, widzieć i wierzyć, dlatego nie ma dla nich barier, które nas potrafią ograniczać. Tyle razy zetknęłam się z poczuciem, że coś nie może się udać, bo jest niemożliwe, tak podpowiadał mi rozum, ale serce rwało się by to wykonać. Podobnie jest z tytułowym bohaterem, który pragnie ziścić swoje marzenie, obwarowane przeszkodą nie do przeskoczenia. Ale czy może być jakaś granica wyobraźni?
Nie dla Fonsita, nie dla zakochanych.
Nie chcę ujawniać treści tego małego dzieła sztuki ( ilustracje doskonale uzupełniają treść), stworzonego przy współudziale ilustratorki Katarzyny Borkowskiej, przetłumaczonego przez Marzenę Chrobak.
„Fonsito i księżyc” to malutka latarnia w środku nocy - tytułowy księżyc - dla tych co nie widzą nadziei. Autor podpowiada nam poprzez małego Fonsita, że to co niemożliwe jest możliwe. Wystarczy otworzyć serce i użyć wyobraźni, a stanie się naszym udziałem to czego pragniemy, całkiem realnie.
Rilke pisał w swojej elegii ósmej o poznaniu jakiego doświadczają zwierzęta i niewinne dzieci, dla mnie ta opowiastka Llosy jest trochę o tym:
„Stworzenie widzi wszystkimi oczami
Przestwór. Jedynie nasze oczy są
jak odwrócone, zastawione gęsto
jak sidła w krąg jego wolnego wyjścia.
O tym, co jest na zewnątrz, wiemy tylko
z twarzy zwierzęcia; gdyż już małe dziecko
zmuszamy, by widziało odwróconym wzrokiem
świat form, nie Przestwór, co tak jest głęboki
w oczach zwierzęcia. I wolny od śmierci.
(...)”
( tł. M. Jastrun)
Serdecznie polecam lekturę „Fonsito i księżyc”!
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Podsumowanie czytelnicze roku 2019
Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny. Jest kilkanaście książ...

-
Zaczęło się od Apolinaire’a, zuchwałego i egotycznego poety, nieślubnego syna polskiej szlachcianki znanego z łakomstwa i namiętności...
-
Skończyłam czytać książkę Tomasza Niedzieli z bardzo sprzecznymi emocjami. Z jednej strony mamy do czynienia z piękną opowieścią o Oksan...
-
Dziś będzie o miłości… Klasyk klasyków, twórca renesansu, jeden z pierwszych humanistów, poeta z którego czerpali pełnymi garściami nast...