Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ota Pavel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ota Pavel. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 25 czerwca 2018
Aleksander Kaczorowski - „Ota Pavel - pod powierzchnią”
Jako miłośniczka twórczości Pavla czekałam na tę książkę od kilku miesięcy i kiedy się tylko ukazała wiedziałam, że ją kupię. Przed chwilą skończyłam ostatnie zdanie „Ota Pavel- pod powierzchnią” i mam w sobie wiele mieszanych uczuć. Pavel, którego poznałam z jego książek jest kimś innym niż ten opisany przez Kaczorowskiego. Inny jest jego tatuś, bracia, mama…
Pavel pięknie pisze o swoich najbliższych, sposób w jaki ich idealizuje czyni ich zwyczajność pięknem. Tak zresztą pisze o każdej najprostszej rzeczy. A jaka była codzienność pisarza? Mało barwna, urodzony w 1930 roku już jako dziecko doświadcza Holokaustu, potem po wojnie przeżywa zachłyśnięcie ideologią komunizmu, szuka siebie, swojego miejsca i nie umie go znaleźć. Jakby najważniejsza jego część została w dzieciństwie, gdzieś nad rzeką Berounką.
Biografie pisarzy potrafią być ciężką lekturą, odbrązawiającą mit człowieka i twórcy. Ta taka nie jest. Autor wykonał kawał dobrej roboty, przypuszczam, że sam Ota Pavel byłby z niego zadowolony. Kaczorowski pisze:
„ Można powiedzieć, że Pavel nie wierzył w talent, albo też, że uznaje tylko jedną szczególną zdolność- przełamywanie własnych ograniczeń.”
Autor tej biografii spotykał krewnych Pavla, docierał do dokumentów, odwiedzał bliskie pisarzowi miejsca. Aleksander Kaczorowski, jak sam siebie określa miłośnik prozy Pavla, podejmuje się tej pielgrzymki do Czech nie tylko by książka była rzetelna, ale z potrzeby serca.
Obraz życia Pavla wyglądający z tej książki mnie przeraził. Przygniatająca choroba psychiczna, która odebrała mu radość, wytrąciła ze społeczeństwa, naznaczyła. Tych stygmatów Pavel przeżywa wiele. Niewyobrażalny ogrom cierpień, których doświadcza - on który czuje więcej niż inni, który jest wrażliwy na najdrobniejsze subtelności otaczającego świata. Choroba, zawody dotyczące osób, zawirowania polityczne, ciężkie warunki do pracy twórczej, obsesja pracy, nie zrozumienie świata, życie w swojej wizji - wszystkie te czynniki uszkadzały umiejętność życia i pisania Pavla. Kiedy o tym czytałam, czasami byłam przerażona. Nie dziwiło mnie, że myślał o samobójstwie. Wytchnienie znajdował tylko nad rzeką.
Osobistego rozczarowania doświadczyłam nad tą książką za sprawą losów ojca Oty Pavla - Leona - którego dobrze znałam z „Śmierci pięknych saren” i „Jak tata przemierzał Afrykę”. Ta sympatyczna postać, odważna i pełna uroku osobistego podbiła moje serce - w książce Kaczorowskiego tatuś Oty jawi się podejrzanym komunistycznym konfidentem, człowiekiem zagubionym i próżnym, skupionym na sobie.
Po raz kolejny doświadczyłam przekleństwa biografii, polegającego na tym, że lektura nawet najlepiej napisanej biografii może na zawsze zmienić w czytelniku obraz opisywanej postaci, do tego stopnia, że ona przestanie się podobać, czy fascynować. Odczuwam leciutkie skutki uboczne tej lektury, ale mam nadzieję, że szybko miną.
Nie straciłam serca do Oty Pavla, ale poraziło mnie cierpienie którego doświadczał, wstrząsnął mną obraz jego życia i chyba tym bardziej czuję wdzięczność do niego, że w tym co pisze nie ma goryczy, żalu i cynizmu - który byłby zrozumiały w jego sytuacji. Z tego powodu podziwiam Pavla.
Aleksander Kaczorowski pisząc tę biografię sam do minimum ogranicza pojawianie się własnej osoby, a mimo to mamy poczucie, że ta podróż do życia Pavla jest dla niego osobiście ważna, autor staje się naszym przewodnikiem- niczym Wergiliusz Dantego – tak on nas prowadzi przez piekło Oty Pavla.
Może być w tej recenzji sporo przesady, ale wybaczcie- jestem jeszcze w emocjach - po zakończonej lekturze.
Polecam książkę, szczególnie miłośnikom Oty Pavla!
czwartek, 12 kwietnia 2018
Ota Pavel " Jak tata przemierzał Afrykę"
Ujęło mnie jak
poetycko Pavel pisze : „Bądź pozdrowiona rzeko! Klękam na brzegu
w pobliżu pola kaczeńców i chcę przycisnąć swoje suche wargi do
twego chłodnego ciała. Chcę cię pocałować.” A kiedy indziej:
„ Zagrzebuję się w siano, bawię się jego łodyżkami i listkami
jak ustami kochanki. Całuję je, śmieję się i zapadam coraz
głębiej jak w kobiece łono.” On doświadcza natury, całym sobą,
pełnią zmysłów i to co pisze jest żywe, namiętne, choć tematem
jest natura, góry, pola, potoki. Nawet kiedy pisze o rybach nie
brakuje mu uwagi i czułości. Sam tą swoją czułostkowość
przypisuje ogromnemu poczuciu wolności jakiego doświadcza odkąd
jest poza szpitalem i może znowu wyruszyć w swoją podróż w
białej czapce z plecakiem ze skóry jelenia odziedziczonym po
dziadku. Jest w prozie Pavla żywy kontakt z dziedzictwem przodków,
z ziemią, ojczyzną. Jeśli w ogóle wierzę w jakiś patriotyzm, to
tylko w taki- miłość do ziemi, lasów, do miejsc dzieciństwa,
oddanie temu co nas ukształtowało, zrodziło.
Ktoś mógłby
skonstatować, że to trąci banałem i wydumanym patosem, ale u
Pavle nie ma patosu, jest dziecięcy zachwyt, ale i dorosła czasem
cierpka refleksja. Jest prostota i piękno. On wędruje wzdłuż rzek
i strumieni tak jakby wędrował do swoich własnych źródeł. A my
czytając z nim. „Jak tata przemierzał Afrykę” to lektura
lekka, ale refleksyjna, kojąca, nie jest tak mocna jak „Śmierć
pięknych saren” ale miłośnicy Oty Pavla będą zadowoleni. Ja
gorąco polecam!
Ota Pavel -„Puchar od Pana Boga”
Znajdziecie tam historie znanych czeskich piłkarzy, hokeistów, kolarzy, a nawet opowiastkę fantastyczną ulokowaną w dalekiej przyszłości – Ota Pavel świetnie radzi sobie w każdych realiach. To nie są żadne biografie, bliżej im do baśni o współczesnych bohaterach, jakimi są sportowcy, ale pomyli się ten kto będzie spodziewać się apoteozy czy pomnika ku czci. Opisywane postacie są ludzkie, więc nie zawsze postępują etycznie, ulegają lękom, są słabe, czasami się poddają, są zagubione…
To chyba najbardziej ujęło mnie w „Pucharze od Pana Boga”- bohaterowie wydają się być transpozycją cech autora, wybrani przez niego, nie przypadkowo. Jak on sam ulegają uprzedzeniom, zwodzi ich popularność, wierzą w raj dla piłkarzy...
Jak poprzednio jestem oczarowana tą książką i polecam ją wszystkim, także tym, którzy jak ja nigdy nie interesowali się sportem. Tematyka w tych opowiadaniach jest jak to u Pavla jedynie pretekstem do rozmów o życiu, człowieczeństwie.
Ota Pavel - "Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami."
Zakochałam się.
Może znacie to uczucie, kiedy jakaś książka przemawia wprost do
waszej duszy i porusza najczulsze struny? Tak właśnie zareagowałam
na prozę Pavela, nie tylko na to jak pisze i o czym pisze, może
przede wszystkim na niego, jego sposób widzenia świata, podejście
do życia, wspaniałe poczucie humoru. O tej książce pisano już
wiele. Dałam się na nią złapać jak wygłodzona ryba na haczyk,
choć na biurku mam stos książek czekających na swoją kolej. I
nigdy nie przyszło by mi na myśl, że mogę z taką pasją czytać
o wędkowaniu, bo ten temat w obu sporych opowieściach ( książka
składa się z dwóch części) wydaje się być bardzo ważny.
Znalazłam tam wiele innych tematów- wojnę, Czechy- o których mało
wiem, a wreszcie opowiadania o ludziach, tych najbliższych Pavelowi
( tatusiu, braciach, mamie, znajomych i nie znajomych), zwierzętach-
dzikich i oswojonych.
Jestem zbieraczem
pięknych opowieści i każdy tak wprawny gawędziarz jak Pavel może
mnie uwieść. Mocno przeżyłam tę książkę i choć czytałam ją
na czytniku, od razu po skończeniu kupiłam ją przez internet, by
móc wielokrotnie do niej wracać, by była ze mną przez lata.
Kupiłam jeszcze dwie inne książki Pavela, bo jestem pewna, że o
czymkolwiek by nie opowiadał, ja chcę tego słuchać. Sama postać
autora jest piękna i tragiczna, z pochodzenia Żyd- przede wojną
nosił nazwisko Popper – miał zaledwie dziewięć lat, kiedy
rozpoczęła się wojna. Został z mamą na czeskiej prowincji, a
jego ojciec i bracia trafili do obozów koncentracyjnych.
Ale nie łudźmy
się, koszmar wojny dotknął i jego, opisuje to w „Śmierci
pięknych saren” w sposób którym mnie ujął - bez użalania się
nad sobą, bez obwiniania kogokolwiek, z łagodnością zaprawioną
smutkiem, z dystansem do siebie. Obie opowieści są efektem terapii,
to psycholog polecił Pavlowi spisać wspomnienia dzieciństwa i
młodości, kiedy ten przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Można
znaleźć o tym wzmiankę w epilogu. Był sprawozdawcą sportowym i
dziennikarzem. Zmarł w wieku 43 lat, zbyt wcześnie by wiele
napisać, nad czym boleję. Mam zamiar w najbliższym czasie
przeczytać jego dwie książki „ Jak tata przemierzył Afrykę”
( wydaną po jego śmierci) i „Bajka o Raszce”.
Gorąco polecam tę
książkę wszystkim wrażliwcom i miłośnikom natury, no i
wędkarzom!
10/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Podsumowanie czytelnicze roku 2019
Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny. Jest kilkanaście książ...

-
Zaczęło się od Apolinaire’a, zuchwałego i egotycznego poety, nieślubnego syna polskiej szlachcianki znanego z łakomstwa i namiętności...
-
Skończyłam czytać książkę Tomasza Niedzieli z bardzo sprzecznymi emocjami. Z jednej strony mamy do czynienia z piękną opowieścią o Oksan...
-
Dziś będzie o miłości… Klasyk klasyków, twórca renesansu, jeden z pierwszych humanistów, poeta z którego czerpali pełnymi garściami nast...