czwartek, 18 lipca 2019

„Szepty szeptuchy” Tomasz Niedziela



Skończyłam czytać książkę Tomasza Niedzieli z bardzo sprzecznymi emocjami. Z jednej strony mamy do czynienia z piękną opowieścią o Oksanie i Mykole, ubarwioną wieloma zdarzeniami, okolicznościami historycznymi i rozbudowanymi wątkami pobocznymi. Nie ma ona jednak zbyt wiele wspólnego z tytułem i z oczekiwaniami, które ten tytuł wznieca (chyba specjalnie nadanym by przywołać, skusić miłośników ezoteryki i pogaństwa? - tak to dobry chwyt! Działa, choć może rozczarowywać jego nieadekwatności do zwartości książki. Niestety sam tytuł wydaje się błędem stylistycznym i bardzo źle brzmi)

Książka opowiada historię młodej wiedźmy Oksany, później także mężczyzny Mykoły - oboje są Łemkami, żyją na kresach, na których spotykają się kultury: polska, ukraińska, łemkowska, żydowska. Przetaczają się tamtędy wojny, zmieniają wpływy polityczne.
Oksana obdarzona jest przez naturę niezwykłymi właściwościami i one stają się początkiem wielkiej przygody młodej kobiety. Podróżuje ona do wielu krajów, spotyka innych obdarzonych nadnaturalnymi mocami, uczy się. Ale jako czytelnik niewiele wiem, czego się uczy ani jak.
Pozostał we mnie spory niedosyt tej tajemnej wiedzy.

Autor pisze bardzo ogólnie, jakby bał się szczegółu. „Brak szczegółów zabija dobrą powieść” - usłyszałam kiedyś sama, bo podobnie nie przywiązywałam wagi do szczegółów. Co mam na myśli?
Opisując, że Oksana zawiesiła zioła by się suszyły dużo lepiej jest użyć ich nazw, podobnie kiedy opisujemy jakieś miejsce dobrze jest podać jakieś charakterystyczne cechy lub nazwy ( w przypadku miasta) Pisanie tak bardzo ogólnie daje wrażenie jakie mamy często czytając baśnie- to nie jest wada- ale zwracam na to uwagę. W baśni nie drażni określenie  „ za jednym z wielu pagórków wznosił się wysoki zamek”, w powieści wolałabym przeczytać „Jadąc z południa trzeba było odliczyć pięć pagórków, by lewej stronie ujrzeć wieże  zamku Neuschwanstein.”
Nie chcę się czepiać. Ta opowieść mi się podobała wzbudziła we mnie wiele skojarzeń; Z „Wahadłem Foucoulta”, książkami Castanedy, twórczością Franza Bardona.
To inspiracje które są mi bliskie.

Mam zastrzeżenia do formy książki. Jest za długa. Pierwsze 100 stron jest wciągające, podsyca nadzieję czytającego na świat dziwów i czarów, świat wiedźm i czarowników karpackich. Potem nadzieja gaśnie ze strony na stronę. Za mało jest w niej magii, a za dużo niepotrzebnych ( moim zdaniem) wątków, szczegółowych opisów wydarzeń historycznych. Niestety stylistycznie książka jest nierówna  i bywało, że przedzierałam się przez nią jak przez hektar jerzynowych zarośli.
„Szepty szeptuchy” podejmują bardzo ciekawy temat, intrygują w warstwie treści, ale forma dość często nie dotrzymuje jej kroku.
Bohaterowie tej powieści zasługują na bogatszą, krótszą i bardziej esencjonalną historię, bardzo ich polubiłam, choć autor o niektórych z nich skąpił mi wiedzy, nie wiem dlaczego. ( Rados - bardzo ciekawa i prawie niewykorzystana postać).

Czy polecam „Szepty szeptuchy”? Tak, polecam, mimo niewygładzonej formy ( przydała by się redakcja książki), ale tylko tym, którzy lubią tak jak ja opowieści i nie boją się wyłuskiwać ich jak orzechy z twardych „formalnych” skorupek.

sobota, 6 lipca 2019

Premiera po polsku numer 1 - Zachariasz Suchodolski "Jowita"



„Jowita” Zachariasza Suchodolskiego to wyczekiwany przeze mnie debiut. Jako czytelniczka bloga Podwieczorek u Morfeusza i znajoma autora z grupy książkowej byłam bardzo ciekawa fabuły i formy tej powieści. Nie zawiodłam się. Treścią tej książki jest  historia młodego mężczyzny, poznajemy go w chwili, gdy ma osiemnaście lat i wyrok dożywocia na swoim koncie.
Wkraczamy w akcję książki jak do lasu, najpierw z ciekawości, a potem już tyle szczegółów nas przyciąga, że nie możemy przestać czytać. Poznajmy Karola – bardzo młodego skazanego, który próbuje zaaklimatyzować się w więzieniu ( jeśli w ogóle jest to możliwe).
Narracja trzecioosobowa opisuje jego pobyt w więzieniu - wprowadza dystans do postaci głównego bohatera, zmienia się w pierwszoosobową we fragmentach pisanych w pamiętniku, reminiscencji. Wtedy wcielamy się w głównego bohatera, czujemy jak on, przeżywamy to co on.
 Fabuła jest liniowa, przeplatana wspomnieniami, które pomagają czytelnikowi zapoznać się z przyczyną obecnej sytuacji Karola. Porcje informacji są precyzyjnie wydzielane czytelnikom.
Autor świetnie prowadzi akcję, trzyma w napięciu, dawkuje nam napięcie. Prezentuje sprawność języka, której mogłoby mu pozazdrościć wielu znanych już autorów. Kilkukrotnie zachwycił mnie zdaniami jakie konstruuje. Chciałabym umieć tak pisać. Naprawdę gratuluję!

Książka jest dobrze napisana, opowieść prosta, ale nie nazbyt prosta. Bohaterowie wiarygodni, nieprzegadani. Żeby nie było nazbyt słodko, z tym nadmiarem pochwał, zauważyłam, że autor nie umiał sobie poradzić na końcu książki. Zakończenie napisane jakby w pośpiechu, żeby szybciej skończyć, wydało mi się bez pomysłu, bez tej refleksji, która moim zdaniem powinna pozostać w czytającym. W zakończeniu zabrakło mi głębi przemyśleń bohatera, poczułam do niego wstręt, zobaczyłam go takim samym jak jego koledzy z celi. Dotarło do mnie, że nigdy nie wyszedł poza swoje egocentryczne fantazje, nie spróbował nawet zrozumieć Jowity, nie dość mocno dotarła do niego groza własnych czynów. Być może tego mi brakowało najbardziej - przerażenia, rozpaczy, autentycznej autodestrukcji bohatera. Ale to z kolei moja wizja, autor miał prawo do swojej.

Książka „Jowita” jest znakomitym debiutem i serdecznie ją polecam.
Lektura lekka, szybko się czyta, dobrze napisana. Polecam!

środa, 10 kwietnia 2019

Premiera Vloga!!!

Trzy, dwa, jeden....starujemy.

Z góry przepraszam, za wszelkie niedoskonałości, błędy i przejęzyczenia, obiecuję się poprawić.


poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Idzie nowe - "Biblioteka z kolibrem" czyli "Meandry literatury" na YouTube

Kochani!
Już niedługo nastąpi wiosenna transformacja tego bloga. Stanie się vlogiem- czyli blogiem filmowym.
Będę opowiadać Wam o książkach i swoich wrażeniach, mam nadzieje, że ta bezpośrednia i całkiem spersonalizowana forma trafi do Was i będzie początkiem dialogu.
Pierwszy odcinek vloga poświęcony będzie Oldze Tokarczuk a konkretnie dwóm jej powieściom - "Prawiek i inne czasy" i "Dom dzienny, dom nocny". Filmy będą miały około 15 minut.
Mam nadzieje, że ta nowa odsłona spodoba Wam się.
Do zobaczenia w Waszych domach!

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Podsumowanie marca 2019

Wczoraj skończył się marzec i najwyższa pora rozliczyć się czytelniczo z Wami, z tego co czytałam w minionym miesiącu. Do znakomitej formy czytelniczej jeszcze ni daleko, wciąż wychodzę z choroby, a przed wczoraj zmarł mój kochany przyjaciel, wybaczcie mi zatem niewielką listę przeczytanych książek. Były to książki, które połączył temat: Baśń.
Były zatem baśnie dla dorosłych ( Ibanez) i prawdziwe baśnie ubrane we wspólczesne kostiumy ( Peju), a także prdziwe baśnie, którym autor nadał nowe ekscytujące oblicze ( Preussler)
 Oto i one.

1. O.Preussler "Krabat"

2. A. Ibanez



3. P. Peju "Śmiech ogra"



4.A. Ibnez "Lśnij, morze Edenu"



5. V.Woolf "Orlando"


6. J. Webster "Tajemniczy opiekun"



Dwie spośród wymienionych książek opisałam już na blogu, jeśli chcielibyście żebym podzieliła się opinią o którejś z pozostałych, dajcie znać w komentarzu. Wyjątkowo muszę powiedzieć, że wszystkie książki marca były dobre, najlepsza wydała mi się książka "Orlando" a najsłabsza "Księżna jeleń". Zapraszam jednak do lektury wszystkich, bo zasługują na uwagę.



poniedziałek, 25 marca 2019

Virginia Woolf „Orlando”





Uwaga, będę piała zachwyty! Jedyna rzecz, która ciśnie mi się na usta po przeczytaniu to: Arcydzieło. Nim skończyłam czytać książkę widziałam wspaniały film będący ekranizacją tej powieści z niezrównaną Tildą Swinton. Film, który spodobał mi się jest naprawdę niczym przy książce. Powieść Woolf, choć niewielka ( 224 strony) jest jak perski kobierzec, bogata treścią, formą ( jak ona pisze! Ukłony dla tłumacza Tomasza Bieronia). Na tylnej okładce znajdziemy opis, który mówi, że „Orlando” jest powieścią o wielowiekowym polowaniu na dziką gęś- klasyczny symbol poezji. Śledząc losy głównej postaci od czasów elżbietańskich aż po rok 1928. Dla mnie jednakże to książka o tożsamości, o wewnętrznym poszukiwaniu, fascynująca poprzez motywy przemian, nie chcę zdradzać fabuły, bo to karygodne, ale napisze tylko, że książka ta ma w sobie coś z awanturniczych powieści osiemnastowiecznych, jednocześnie tchnie romantyzmem, jej autorka zawarła w niej duchy wielu epok, a zrobiła to po mistrzowsku. To jest książka, która ma wiele warstw i znaczeń, należy ją czytać po wielokroć, jest jak wiersz angielskich poetów metafizycznych. Zachwycające opisy miejsc, zdarzeń, wszystko oddane z zegarmistrzowską precyzją, by znowu innym razem wspiąć się na tak duży stopień ogólności, że czytelnik rozgląda się zadziwiony, otoczony mgłą, nie rozumiejąc co się dzieje ani dlaczego. Tajemnica- to ( nie licząc wspaniałej formy) jest sedno tej książki. Ta powieść przeniknięta jest tajemnicą, nie wiemy dlaczego nasz główny bohater nie starzeje się setki lat, nie wiemy dlaczego dotykają jego i świat w którym żyje przemiany. Virginia Woolf bardzo szczegółowo, przeżywa z Orlando każdą chwilę, do tego stopnia intensywnie, że czytając wręcz organoleptycznie doświadczamy tego co bohater. Ta książka jest zmysłowa, ale w żadnym wypadku nie jest erotyczna. Virginia Woolf pisze wszystkimi zmysłami, totalnie, czyta się ją chciwie, z poczuciem niedosytu na końcu. Jej proza jest gęsta, malarska, z nadzwyczajnym wyczuciem buduje nastroje, oddaje uczucia. Bohater jest bardzo samotny, wręcz można powiedzieć wyizolowany, zatem wszystkie jego emocje wydają się zintensyfikowane.


Nie mam słów by opisać to jak się czuję po tej lekturze. Polecam to zbyt mało powiedziane!

czwartek, 21 marca 2019

Andres Ibanez - „Lśnij, morze Edenu”







„ Nośnik to ciało, powiedziała Salome. „To ono czyni nas ludźmi. To ono pozwala nam ewoluować i rozumieć. To ono stanowi ośrodek naszej duchowej pracy. Nienawiść lub lęk wobec ciała wiodą nas do piekła. Piękno i godność ciała są odzwierciedleniem piękna i godności tego czego w nas nie widać. Czcić własne ciało, znaczy czcić własną duszę. Pracować nad ciałem to pracować nad tym co niewidzialne. Pracować powinniśmy nad trzema elementami: ciałem, emocjami i uwagą. Ale wszystko zaczyna się od ciała” ( „Lśnij, morze Edenu”, Rebis 217, str 659)

To druga książka, Ibaneza która przeczytałam w tym miesiącu, wymagała oda ode mnie zarówno dużo czasu jak i cierpliwości, bo akcja rozwijała się wolno i raz po raz byłam bliska porzucenia jej lektury. To bez wątpienia najgrubsza książka, która czytałam ostatnio, liczy aż 812 stron!
Zacznę od słów krytyki. Okropna okładka, bez pomysłu, miałabym mnóstwo obrazów, które dalece bardziej pasowały by do tej książki i mogłyby stać się okładką. Autor okładki zapewne przeczytał tylko streszczenie podrzucone przez wydawcę. Ten ostatni też się szczególnie nie wysilił, bo wobec trudnego do ujęcia w słowa bogactwa tej lektury, na tyle okładki czytamy takie słowa:
„Wielowątkowa, zręcznie napisana powieść, swoisty miks „Dzikich detektywów Bolano”, „Władcy much” Goldinga, „Burzy” Szekspira i...serialu „Zagubieni””

Bez wątpienia można znaleźć podobieństwa w dziele Ibanieza z wyżej wymienionymi pozycjami, ale można znaleźć też dużo więcej podobieństw, mnie samej uderzyła erudycja autora i fantastyczna meta - wyobraźnia, bo  on wielokrotnie wzbija się na kolejne poziomy mapowania wyspy i jej mieszkańców, uzyskując coraz to nowe obrazy, z których każdy zmienia zupełnie ogląd sytuacji i nadaje nowe znaczenie losom bohaterów.

Ta książka jest jak umysł geniusza, który sam się w nim zgubił, opisywana wyspa jest umysłem, umysłem autora i czytelnika. Dojdziesz w niej, tam gdzie cię twój umysł zaprowadzi, przeżyjesz to co w nim znajdziesz, doświadczysz najgłębszych poziomów siebie, tak jak bohaterowie, którymi są rozbitkowie po katastrofie samolotu. To bardzo liczna i różnorodna grupa ludzi, zmuszona przeżyć na wyspie, na której nic nie jest takie jakim się wydaje. Ten element fantazji sprawia, że książka „Lśnij, morze Edenu” nie jest trillerem psychologicznym, choć ma cechy tego gatunku, ale metafizyczną baśnią. Wiele wątków, bogactwo postaci, filozofia ukryta na każdym kroku- tworząca nawarstwiające się poziomy rozumienia mnie przywodzą na myśl „Sagę Hyperiona” Dana Simmonsa. Wyspa Czyśćcowa - jak jest nazywana w pewnym momencie, stanowi inną planetę, na którą nie da się trafić przypadkowo i w której wszystkie prawa natury i możliwości zachodzące są w istocie odzwierciedleniem umysłu nie tyle tajemniczego pana Pohoji, co samego poznającego, każdego z rozbitków. To powieść wielu opowieści, niektóre wydawały mi się irytujące, inne mnie zachwyciły. Jak każda tak obszerna powieść jest trochę nie równa, ale wspinałam się po tej książce jak po górze, by sięgnąwszy szczytu doświadczyć olśnienia, tym co zobaczyłam.  

Tak, zdecydowanie warto przeczytać „ Lśnij, morze Edenu” choć nie jest to książka nowatorska i co chwilę mamy poczucie, że już to kiedyś czytaliśmy czy słyszeliśmy. Ona jest jak mozaika złożona z dobrze znajomych części, tworząca jednak arcydzieło, zaskakujące i piękne, które tylko widziane z daleka odkrywa swoje tajemnice.
Parę słów warto wspomnieć o autorze, Hiszpan, urodzony w 1961 roku, poeta, który jest także muzykiem i czytając czujemy zarówno poezję, jak i muzykę. To książka nie dająca łatwych odpowiedzi, zadająca pytania, czasami włócząca czytelnika po meandrach własnej głowy. Rodzaj gry z naszymi poglądami, przekonaniami, wierzeniami, gry mającej na celu… nie zdradzę zbyt wiele, sami się przekonajcie. Początkowo cały czas się przeciw niemu buntowałam, widziałam masę mankamentów tej powieści, zachowywałam się jak bohaterowie- rozbitkowie wściekli na swój los. Kiedy zobaczyłam to podobieństwo pomyślałam; A może to jednak dokądś prowadzi? I poszłam gdzie mnie poniosły oczy... zaufałam autorowi.

Trzeba tę książkę czytać intuicją, sercem...logiczny umysł może doświadczyć traumy analizując to szalone dzieło.

Serdecznie zachęcam, myślę, że ja przeczytam ją jeszcze nie raz.

niedziela, 3 marca 2019

Podsumowanie lutego 2019

Najwyższy czas by podsumować miesiąc luty. To był ciężki czas chorobowy - ta tegoroczna edycja grypy bardzo mocno mnie sponiewierała i do dziś nie jestem jeszcze w dobrej kondycji zdrowotnej.
Trudno się czyta z gorączką, zatem niezbyt wiele czytałam w tym miesiącu. Wstyd się przyznać, ale zaledwie cztery książki.

1. BM Fosterowie "Niezwykłe życie Aleksandry David - Neel"

słusznie podejrzewacie u mnie obsesję, a w każdym razie fascynację panią Aleksandrą.

2. A. David- Neel "Mistycy i cudotwórcy Tybetu"



3. A. David- Neel, Lama Yogden "Lama pięciu mądrości"


4. J. Twyman "Między niebem a piekłem"


Co rzuca się w oczy, przez większość miesiąca błąkałam się po dachu świata w doborowym towarzystwie, bo pod koniec ostatniego zimowego miesiąca zagłębić się w metafizykę powieści Twymana.  Chwilowo jestem wyczerpana nie tylko grypą, ale tez tematyką tybetańską zatem obiecuję, że w marcu lektury powrócą do mojej osobistej normy.

Gdybym miała wam coś szczególnie polecić, z przeczytanych w lutym to wskazałbym na dwie książki. Po pierwsze " Lama pięciu mądrości" - jako lektura niezwykła, napisana przez Tybetańczyka, urodzonego jeszcze przed wojną, opowieść o miłości, karmie - bardzo odmienna od powieści europejskich, wspaniale obrazująca tamtejszy sposób widzenia świata. Aleksandra David- Neel pomagała w pisaniu tej książki tylko na poziomie językowym, opowieść jest w całości lamy Yogdena. To historia młodego mężczyzny urodzonego pośród licznych szczęśliwych omenów. Jego życie jest pasmem niespodziewanych zwrotów akcji, ale najbardziej zaskoczyło mnie zakończenie i rozwiązanie tej historii, bardzo tybetańskie - niepojęte i magiczne. W tej książce znalazłam prawdziwą nadprzyrodzoną stronę Tybetu. Nie w książkach o podróżach, ale w tej pięknej opowieści o życiu, przeznaczeniu i miłości. Bardzo serdecznie wam ją polecam!

Druga wartą uwagi pozycją jest " Niezwykłe życie Aleksandry David- Neel", to pozycja biograficzna, ale postać w niej przedstawiona jest na tyle barwna, nietuzinkowa i kontrowersyjna, że choćby z tego powodu warto ją przeczytać. Mimo kilku nieprzychylnych opinii o tej książce, z jakimi się spotkałam, uważam tę biografię za udaną. Nie jest sucha, ani pisana po łepkach, widać, że autorzy zadali sobie wiele trudu, by zrozumieć, a nawet "wejść w skórę" tytułowej bohaterki. To cenię.
Rzetelna biografia, którą czyta się z przyjemnością jest rzadka, więc choćby z tego powodu wam ją polecam.

środa, 27 lutego 2019

Warte polecenia na zaprzyjaźnionym blogu.

Tym razem spójrzmy na daleki wschód i nie będzie to Japonia, o której już nie raz pisałam... zapraszam do recenzji książki z bloga Dobra Komplementarne- sama czytam regularnie publikowane tam recenzje i wywiady, co i wam polecam.
Poczytajcie:
https://dobrakomplementarne.blogspot.com/2019/02/gwiazda-ponocy-db-john-recenzja.html

piątek, 8 lutego 2019

"Wyprawa na wschód" nie tylko Hermana Hessego



Ponieważ głosowanie nie wyłoniło żadnej książki, bo każdy z kilku głosujących miał odmienne zdanie, sama zdecydowałam napisać słów kilka o "Wyprawie na wschód".

Książka Hermana Hessego o tym tytule to niewielka broszurka, ale nie ma to znaczenia, wobec faktu, że uważana jest za jedną z najlepszych dzieł tego autora. Postanowiłam w tym poście napisać nie tyle o samej treści książki, co fenomenie, o którym traktuje.
Czym bowiem jest mistyczna wyprawa na wschód? Nie chodzi tu o kierunek, ani o eksplorację nieznanych, egzotycznych krain, wyprawa na wschód to wyprawa do wnętrza siebie. W tym sensie właśnie opisuje Hesse tajemne Bractwo, dążące do głębokiego samopoznania i realizacji, gdyby nie masoński anturaż skojarzenie z buddyjską praktyką byłoby całkiem na rzeczy.
Nasz bohater przywołuje w pamięci odbytą wiele lat wcześniej, w swojej młodości, zadziwiająca wyprawę do świątyni na wschodzie (do której grupa duchowych wędrowców zresztą wcale nie doszła) próby jakim  byli poddawani, święta, rytuały, cuda.
Jako żywo kojarzy mi się to z inną książką, którą przeczytałam ostatnio - "Podróż do Lhasy" A. David- Neel. Mimo, że autorka przemierza autentyczne bezdroża Dachu Świata i dociera do miejsc, w których nigdy nie stał żaden Europejczyk, mimo najprzeróżniejszych przygód jej wyprawa ma wymiar duchowy. W głębi serca czuje się buddystką, ba nawet Tybetanką, jej droga do serca Tybetu jest w istocie droga do wewnętrznego domu. Wyprawa młodych adeptów Bractwa opisana przez Hessego pomimo podobieństw zasadniczo różni się od podróży francuskiej orientalistki.
Młodzi wędrujący po wsiach, lasach i polach, doświadczający bachicznych, pogańskich rytuałów są sterowani przez swoich zwierzchników, w zakamuflowany sposób, by ulegli złudzeniu, że sami decydują o swojej drodze.  Aleksandra wędruje tam gdzie chce. Nic nie może stanąć jej na drodze, wymyka się rozbójnikom i żołnierzom, nie rzadko za cenę nadrabiania wielu kilometrów, albo przejścia przez surowe, groźne tereny. Co ciekawsze czytając biografię podróżniczki natknęłam się na informację, że w młodości fascynowała się okultyzmem i sama należała do Towarzystwa Teozoficznego. I mimo, że prezentowała typ człowieka zdeterminowanego, który w takiej hermetycznej społeczności mógłby odnieść wielki sukces ( niektórzy porównywali jej charyzmę do charyzmy Bławatskiej) nie zrobiła tego, wycofała się w przekonaniu, że nie interesuje ją pogoń za iluzjami. W tym sensie zwyciężyła.
Bohater Hessego, który po latach odnajduje ponownie Bractwo też musi przejść próbę, podobnie jak Aleksandra na najwyżej położonym płaskowyżu, tak i on musi pokonać sam siebie, swoje wyobrażenia o sobie, pseudo tożsamość - którą sam sobie nadał lub nadali mu ją inni. Aby zwyciężyć, musi niejako wrócić do korzeni, do prawdy, która bywa przykra i niewygodna. Dowiadujemy się, jak dalece inne siły, czy to rodzina, społeczeństwo, ( w tym przypadku Bractwo) nami sterują. Szymborska napisała kiedyś:
"Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono" - ten cytat idealnie pasuje jako motto zarówno "Podróży na wschód" Hessego jak i "Podróży do Lhasy" David- Neel. A sama metafora wędrówki odnosi nas do prawy o wewnętrznym rozwoju, o drodze do samozrozumienia. I o tym właśnie są obie te książki.

"Podróż na wschód" - Herman Hesse
"Podróż do Lhasy" - A. David- Neel


Polecam obie książki!

piątek, 1 lutego 2019

Podsumowanie stycznia

Tak jak obiecałam wcześniej publikuję listę ksiażek które przeczytałam w styczniu 2019, jest ich siedem, w zasadzie siedem i pół ( pół było nieudanym podejściem do "Złodziejki książek" Zusaka, która mnie rozczarowała i przerwałam jej lekturę)

1. Szymon Hołownia - "Boskie zwierzęta"


2. Lew Starowicz "On"

3. Herman Hesse "Narcyz i Złotousty"


4. Herman Hesse "Podróż na wschód"


5.M. Kruszewska "Czereśnie będą dziczeć"


6. A. Janyska " To nie jest powieść dla młodych ludzi"



7. A. David- Neel "Podróż do Lhasy"


Jeśli jeszcze ktoś czyta tego bloga, na co mam jednak nadzieję, zapraszam do głosowania na jedną książkę, której recenzję napiszę w nadchodzącym tygodniu, czas głosowania do przyszłego piątku. Jeśli nikt nie zagłosuje to nie będzie recenzji :)
Można glosować tutaj lub na moim fanpagu, na fb.  Zapraszam do głosowania.

Zagłosuj


piątek, 11 stycznia 2019

Nowy rok, nowe czytelnicze wyzwania i nowe postanowienia

Nareszcie 2019. Choć poprzedni rok był dla mnie bardzo owocny czytelniczo, a i ten zapowiada się nieźle (mam mnóstwo nowych odkryć i stos nowych książek, które czekają), postanowiłam nieco ograniczyć moją obecność na blogu w tym roku. Nie, nie znaczy to, że znudziło mi się dla Was pisać.

W ubiegłym roku opisywałam każdą z książek, która przeczytałam. W tym roku nie mam takiego zamiaru, co nie znaczy, że nic nie będę pisała. Po prostu jako osoba nie tylko czytająca, ale także pisząca zdecydowałam więcej czasu przeznaczyć na własną twórczość. Chcę w 2019 skończyć książkę, którą teraz piszę. I jest to moim priorytetem.
Zatem ogłaszam, że w każdym miesiącu umieszczę listę przeczytanych książek i jeśli zechcecie opiszę jedną z nich. Co to znaczy? No cóż, chciałabym Was, moi drodzy czytelnicy, nieco aktywizować, poprosić, żebyście sami wytypowali książkę, o której będziecie chcieli przeczytać.
Nie jestem pewna czy się uda, ale jak wiecie wierzę w ludzi, a z zwłaszcza tych czytających książki.

Póki co zdradzę, że styczeń zaczęłam od litery H... H jak Hołownia i jak Hesse...
Co będzie dalej przekonacie się pod koniec miesiąca.
Gorąco pozdrawiam i życzę wielu pasjonujących lektur w Nowym Roku 2019!


wtorek, 1 stycznia 2019

Moje czytelnicze podsumowanie roku 2018





W odchodzącym roku przeczytałam 82 książki plus cztery, których nie dokończyłam z różnych powodów ( zapewne wrócę do ich lektury w bardziej sprzyjających czasach). Wyróżniłam szczególnie szesnaście pozycji, które dostały ode mnie najwyższe noty. O wszystkich szesnastu wam opowiem w skrócie, a na końcu umieszczę listę przeczytanych w 2018 książek.


„Demian” H. Hesse – czytałam tę książkę po wielu latach ( mniej więcej dwudziestu pięciu) i nic a nic się nie zdewaluowała, mówi o poszukiwaniu samego siebie, swojej religijności, prawdy o tożsamości. Bohaterami są dwaj młodzi mężczyźni, wywodzący się z innych środowisk, ich relacja i wewnętrzne światy stają się motorem zmian dla przyjaciół.


„Prowadź pług przez kości umarłych” O. Tokarczuk – pierwowzór słynnego filmu „Pokot”, świetnie napisana, zaskakująca, mądra opowieść o kobiecie, która ośmiela się przeciwstawić lokalnej małomiasteczkowej klice myśliwych, ośmiela się czuć i być siostrą Natury.


„Tysiąc prawdziwych słońc” H. Hosseini – poruszająca historia dwóch kobiet, żyjących w Afganistanie, w świecie w którym kobieta traktowana jest jak przedmiot. Opowieść o ich walce, waleczności i miłości. Napisana prze Afgańczyka na emigracji w Wielkiej Brytanii. Prosta i mocna.


„Boginie z Żitkowej” K. Tućkova – dziejąca się na Morawach historia bogiń- lokalnych wiedź- zielarek, szykanowanych przez władze komunistyczne. Znajdziemy tam silne, mądre kobiety, ich straszne koleje losu, walkę o godność i tajemnicę. Ta tajemnica jest w tej lekturze najwspanialsza.


„Śmierć pięknych saren” O.Pavel – okolice drugiej wojny, Czechy, przebojowy sprzedawca odkurzaczy i jego rodzina i wędkarskie pasje. Nigdy nie przypuszczałam, że o rybach można tak pisać! Nigdy nie myślałam, ze książka o wędkarstwie jako jednym z głównych tematów może być poruszająca. To nie tylko ryby, to wojenne losy rodziny żydowskiej, natura przychodząca z pomocą.


„Niekończąca się historia” - M. Ende – książka pozornie dla dzieci, ale zbudowana jak najprawdziwszy mit, na archetypach naszej podświadomości. Prowadzi bohatera po meandrach ludzkich słabości i ścieżek, choć sprawia wrażenie baśni jest książką terapeutyczną, mądrą i głęboką.


„Egipcjanin Sinuhe” - M. Waltari – Wspaniała epopeja o życiu w starożytnym Egipcie, ukazująca bogactwo czasów Echnatona- faraona reformatora. Jest to też autentyczna opowieść o rozwoju, dojrzewaniu bohatera ( uniwersalna w każdych czasach). Bardzo inspirująca, taka do wracania po wielokroć.


„Moje drzewko pomarańczowe” J. M. de Vasconcelos – Powieść pisana sercem, narratorem jest mały chłopiec, półindianin. To dramatyczna opowieść o zmaganiach z życiem małego chłopca, który doświadcza bardzo dorosłych tragedii i jedyne, co go trzyma przy życiu to własna wyobraźnia i małe drzewko pomarańczowe.


„Madame” A. Libera – Polskie powojenne realia, liceum w niedużym mieście. Uczeń zafascynowany nauczycielką z francuskiego, a mimo to książka jest arcydziełem, mimo ogranego tematu. Istne bogactwo odniesień literackich, fascynujące gry intelektualne autora. Uczta dla czytelnika.


„Kirke” M. Miller – Zbeletryzowany mit, albo jego fragment. Rozbudowane głęboko postacie, niejednoznaczne, ciekawe. Książka napisana znakomicie, szeroka epicka perspektywa. Mity potraktowane są jako studnia archetypów i inspiracja afabularna.

„Achilles w pułapce przeznaczenia” M. Miller – kolejna książka oparta na micie, a dokładniej na fragmencie „Iliady”, rzeczywiście to jednak opowieść o miłości, homoseksualnej, pięknej, o współdzieleniu fatum. Wielowarstwowo i dokładnie pokazana postać Patroklesa, przyjaciela- kochanka Achillesa, on jest narratorem i głównym bohaterem, choć zawsze pozostaje w cieniu. Ciekawa perspektywa, jakby „kamera była prowadzona” cały czas z cienia, zza kadru.


„Prawiek i inne czasy” - O. Tokarczuk – To alchemiczna opowieść o malutkiej społeczności, symboliczna, magiczna, swojska lokalna. Tam też jest „centrum rządzenia światem”, Prawiek- ta dziwna miejscowość jest pępkiem świata. Czarodziejska historia, refleksyjna, przenosząca uwagę czytelnika na problem przemijania i czasu.


„Przyczynek do historii radości” - R. Denemarkova – opowieść o bożej sprawiedliwości wymierzanej rękami trzech starszych dam. Niby kryminał, w rzeczywistości powieść metafizyczna. 
Jest w tej lekturze magia, niedosłowna, ale wyczuwalna poprzez metafory ptaków, dziwny pomarańczowy dom, który żyje własnym życiem, niezwykłe umiejętności trzech pań, pojawiające się niewyjaśnione kwestie, niezamknięte furtki


„Ucho igielne” - W. Myśliwski – książka o pamięci jako skarbnicy z której czerpiemy budując swoją tożsamość. Głęboko refleksyjna opowieść o walce młodości ze starością. Poucza nas o uważności każdego dnia, o ulotności istnienia. Jak na tego autora książka lekka, zrzucająca filozofowanie na czytelnika- co akurat mi się podobało.


„Sezon migracji na północ” - At- Tajjib Salih – tajemnicza opowieść dziejąca się w Sudanie, trzyma w napięciu, kusi i niepokoi. Tamtejsze realia mogą być przerażające dla czytelnika z Europy, książka ta niesie ze sobą doświadczenie egzotyki i tajemnicy, a do tego znakomicie napisana.


„Nie opuszczaj mnie” K. Ishiguro – Książka niespodzianka. Potworna niespodzianka, zbudowana z atmosfery gęstej jak mleko. Początkowo zwyczajna, lekka, nieco snobistyczna, kiedy zaczynamy domyślać się prawdy o bohaterach staje się mroczna i trudna, coraz trudniejsza, by nie przynieść ulgi...raczej zostawić we mgle bezradności i smutku. Wspaniale napisana.


Książki przeczytane w 2018 roku:


1. J. Donoso - „Plugawy ptak nocy”

2. Szymborska i Filipowicz – Listy - „Najlepiej w życiu ma Twój kot”

3. L. Cohen „ Pieśni tęsknoty”

4. P. Peju „ Siostrzyczka Ewa od Kartuzów”

5. H. Hesse „ Demian”

6. S. Pennypacker „Pax”

7. O. Tokarczuk „Prowadź pług przez kości umarłych”

8. D. Lodge „British Muzeum w posadach drży”

9. M. Haddon „ Dziwny przypadek psa nocą”

10. K. Hosseini „ Tysiąc wspaniałych słońc”

11. J. Krishnamurti „Rozmowy z samym sobą”

12. Ch. J. Shields „ Zdarza się. Kurt Vonnegut. Życie”

13. A. Gryżewski, P. Pilarski „ Sztuka obsługi penisa”

14. R. Kaur „Miód i mleko”

15. J. Kopińska „Z nienawiści do kobiet”

16. J. Małecki „Dygot”

17. A. Jodorowski „Metagenalogia”

18. K. Tućkova „Boginie z Żitkowej”

19. A. Nin „Delta Wenus”

20. Z. Łagosz „Czyński. Czarny adept”

21. O. Pavel „ Śmierć pięknych saren”

22. O. Pavel „Puchar od Pana Boga”

23. Abe Kobo „Kobieta z wydm”

24. M. Ende „ Niekończąca się historia”

25. O. Pavel „ Jak tat przemierzał Afrykę”

26. M. Darrieussecq „Świństwo( Truizmy)”

27. W. N. Aron „Wysokowrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas otacza”

28. M. Waltari „ Egipcjanin Sinue”

29.J. Łańcucka „Stara Słaboniowa i spekładuchy”

30. J. T. Williams „ Kubuś Puchatek i nauki tajemne”

31. J.C. Somoza „Tetrameron”

32. M. Murakami „ Kobiety bez mężczyzn”

33. A. Carter „Magiczny sklep z zabawkami”

34. O. Tokarczuk „Opowiadania bizarne”

35. J. Ficowski „Demony cudzego strachu”

36. W. Gogola „Po trochu”

37. W. B. Yeats „ Poezje”

38. J. Bator „ Ciemno, prawie noc”

39. J. M. de Vasconcelos „ Moje drzewko pomarańczowe

40. K. B. Miszczuk „ Przesilenie”

41. A. Libera „ Madame”

42. K. Ćapek „ Księga apokryfów”

43. G. G. Marquez „Nie wygłoszę tu mowy”

44. M. Vargas Llosa „Fonsito i księżyc”

45. M. Vargas Llosa „ Pochwała macochy”

46. A. Kaczorowski - „Ota Pavel – pod powierzchnią”

47. M. Miller „Kirke”

48. M. Vargas Llosa „Zeszyty don Rigoberta”

49. J. Kornfields „Mądrość serca”

50. N. Fiedorczuk „ Jak pokochać centra handlowe?”

51. M. Vargas Llosa „Listy do młodego pisarza”

52. P,.Wohlleben „instrukcja obsługi lasu”

53. M. Miller „Achilles w pułapce przeznaczenia”

54. J.L. Borges „Złoto tygrysów”

54. R. Denemarkova „Przyczynek do historii radości”

55. C. Faulkner „Znaki”

56. J. Tanizaki „Dziennik szalonego starca”

57. W. Kuczok „Obscenariusz. Wypiski z ksiąg nieczystych”

58. W. Kuczok „Spiski. Opowieści tatrzańskie”

59. P. Modiano „Willa triste”

60. F. Lenoir „Kryształowe serce”

61. K. Prewęcka „Mag. Stefan Ossowiecki”

62. M. Winczewski „Zdejmowanie klątw i uroków”

63. P. Nilsson „Inny niż wszyscy”

64. M. Szczygieł „Kaprysik. Damskie historie”

65. J. Balabel „Zapytaj taty”

66. F. Lenor „Dusza świata”

67. At – Tajjib Salih „Wesele Zajna”

68. W. Reymont „ Wampir”

69. W. Myśliwski „Ucho igielne”

70. P. Sławoniuk „Jasnowidz w salonie”

71. At – Tajjib Salih „Sezon migracji na północ”

72. S. Ossowiecki „Świat mego ducha i inne wizje”

73. K. Nosowska „ A ja żem jej powiedziała”

74.B. Gawody „Czarodziej snów”

75. K. Yosunari „Tysiąc żurawi. Śpiące pięknosći”

76. F. Pessoa „Poezje zebrane Alberta Caerio”

77. J. M de Vasacncelos „ Rozpalmy słońce”

78. J. M de Vasacncelos „Na rozstajach”

79. „Małe eksperymenty ze szczęsciem. Sekretny dziennik Hendrika Groena lat 83 1/4”

80. O. Tokarczuk „E.E.”

81. H. Pasterny „Tandem w szkocką kratkę”

82. K. Ishiguro „Nie opuszczaj mnie”





Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...