poniedziałek, 30 lipca 2018

Madeline Miller - „Achilles w pułapce przeznaczenia”




Po lekturze ostatniej książki M. Miller ( „Kirke”) postanowiłam znaleźć jej wcześniejsza powieść nagrodzoną Orange Prize, której tytuł w oryginale brzmi „Song of Achilles” i przyznam, że znacznie bardziej mi się podoba, niż tytuł polski. Książka ta okazała się naprawdę trudno dostępna, w żadnej z dwudziestu gdyńskich bibliotek jej nie uświadczysz. Zakup wersji papierowej lub choćby ebooka okazał się też niewykonalny. Wreszcie dobyłam ją w pdfie. W tej formie ją czytałam. I nie żałuję.
Początkowo byłam nieco zdegustowana, Grecja wielu królestw, losy chłopca nie wyróżniającego się niczym nadzwyczajnym… bo głównym bohaterem tej historii nie jest Achilles ale jego ukochany Potrokles. To on opowie nam o herosie. Uczucia, człowieczeństwo w zderzeniu z losem, z niemożliwym do pokonania fatum. W książce „Kirke” autorka wykrawa fragment „Odysei” Homera i czyni z niej powieść przybliżając nam doświadczenia i emocje bohaterów traktowanych przez ślepego poetę nieco po macoszemu. W „Achilles w pułapce przeznaczenia” Miller wykrawa nam smakowity kęs „Iliady” pomijając sprawę konia trojańskiego, a skupiając cała uwagę na wątku Potroklesa i Achillesa. Można by nawet powiedzieć, że jest to powieść o antycznym gejostwie, gdyby nie to, że jest to powieść ( moim zdaniem) o miłości, oddaniu, o zmaganiu z nieuniknionością. Ta książka jest uniwersalna, ma w sobie wszystko to co lubię, odrobinę magii, dużo ciekawych postaci - które znalazłaby swoje żywe kalki w każdym z czasów, bo obrazują ogólnoludzkie cechy, namiętności czy zbrodnie. Mimo, że przynajmniej połowa tej książki dotyczy wojny trojańskiej, autorka nie raczy nas zalewem zbrodni i wynaturzeń, nie unika brutalności, ale też się nią nie karmi.
Było wiele momentów, zwłaszcza pod koniec, kiedy naprawdę byłam wzruszona i z trudem powstrzymywałam łzy ( czytałam ją w podróży). W nawale spraw boskich i ludzkich, heroiczych wyczynów Achillesa tym co wysuwa się na plan pierwszy jest postać Potroklesa, jego spokój, mądrość, wyrozumiałość, ale też współczucie jakim darzy innych ludzi. Achilles jest, mimo swojej sławy, raczej antybohaterem, a Potrokles, ukryty w cieniu, niedoceniany zbiera całą sympatię i podziw czytelnika.
Polecam szczerze tę książkę każdemu kto lubi epickie dzieła, z pewnością się nie zawiedzie. Książki Madeline Miller czyta się sercem, czytane tylko z poziomu intelektualnego nie są aż tak wybitne. Ale gdy otworzyć się na ich ukryte warstwy mogą stać się naprawdę ważnymi lekturami. Wielbicielom jednostrzałowców książkowych odradzam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...