piątek, 7 września 2018

Patrick Modiano - „Willa triste”




Zdecydowałam się przeczytać tę powieść z dwóch ważnych powodów- pierwszym był fakt otrzymania przez autora nagrody Nobla w 2014 roku, drugim zaś powodem były zachęty ze strony domowego literaturoznawcy. Wyjęłam więc z półki, westchnęłam do wszystkich bogów książkowych modląc się o lekturę nie tyle przyjemną, co chociaż znaczącą.

„Willa Triste” ukazała się nakładem wydawnictwa Gallimard 1975 roku, polskie tłumaczenie zrobiła J. Polachowska, w 2014 wydał „Znak”. Jest to jedna z książek Modiano, które doczekały się ekranizacji. Film na podstawie książki nosi tytuł „Zapach Ivonne” i został zrealizowany przez Patrice Leconte w 1994 roku.

Przez pierwsze trzydzieści stron ( w sumie jest 253) same opisy, poznałam każdą ulicę, witrynę, kram, płot, każdą piędź ziemi, na której coś rośnie. Nazwy roślin, według miejsc posadzenia, nie zostały mi oszczędzone. A bohaterów ani słuchu ani dychu. Kto jeszcze tak pisze?
„Willa triste” zaczyna się jak u Prousta, atmosfera senna, późno wakacyjna, leniwa. Akcja ( nie jestem pewna, czy tego słowa wypada używać w przypadku tej książki) powolna i rozwlekła. Bohaterowie snują się z przyjęcia na przyjęcie ( tu znowu nie zostały mi oszczędzone szczegóły personalne gości, nawet tych którzy, więcej mieli nie pojawić się w książce).

Kiedy mniej więcej około 150 strony miałam ochotę porzucić tę lekturę, bo usnęłam nad nią już z dwa razy, coś zaczęło się dziać. Ale nie popadajmy w euforię! To co możemy tam obserwować przypomina obrazy Moneta lub Renoira, gdzie przedstawienie postaci jest tylko pretekstem by ukazać nadzwyczajną ekspozycję światła o tej porze dnia.
Główny bohater to udawany arystokrata, o którego tożsamości wiemy niewiele, bo nawet kiedy mówi o sobie, wydaje się puszczać oko do czytelnika, jakby chciał powiedzieć „Nie bierzcie tego zbyt serio”. Równie tajemnicza jest jego partnerka Ivonne, wschodząca gwiazdka filmowa, pełna uroku i determinacji w osiąganiu swoich celów. O przeszłości ginącej we mgle. Najciekawszą postacią wydał mi się Meinthe, przyjaciel - niby brat Yvonne, gej i udawany lekarz. Żywy, żwawy, nieobliczalny, uwikłany w jakieś ciemne interesy z mafią.
Prawdę mówiąc można by tę książkę uznać za rozcieńczoną wersję „Wielki Gatsby” gdyby nie zachwycająca metafora motyla, rzadkiego motyla, który jest wart majątek. Nie będę jej tłumaczyła, żeby nie zabrać całej przyjemności potencjalnym czytelnikom. Pojawienie się tej metafory nadało sens całej książce. Modiano jest mistrzem nastroju, literackim impresjonistą, łapie chwile jak piękne owady i zamyka je w słowach, jak w bursztynach.
Polecam Modiano miłośnikom pięknych literackich obrazów, „Willa triste”, to książka idealna do czytania wielokrotnego, za każdym razem odkryjemy z pewnością w niej coś nowego. Ja mam mieszane uczucia. Wolę chyba bardziej pełnokrwiste książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...