Dziś w Meandrach
Klasyki polska kobieta, całkiem współczesna. Bliska jak koszula
ciału.
Halina Poświatowska
– polska poetka, autorka znakomitych liryków miłosnych, znana ze
swojej twórczości i dramatycznego krótkiego życia. Urodziła się
w 1935 roku w Częstochowie, zmarła w 1967 w Warszawie. Wojenne losy
rodziny i jej ciężka choroba z dzieciństwa nieodwracalnie
uszkodziły jej serce, powodując wadę, która w konsekwencji
doprowadziła do jej przedwczesnej śmierci. Jej życie upływało
głównie w szpitalach i sanatoriach, od jednej placówki medycznej
do drugiej, lekarze ograniczali jej wolność, jak pisała i
próbowali sterować jej życiem, zabronili jej nawet wyjść za mąż
za równie ciężko chorego Alfreda Poświatowskiego, którego
poznała i pokochała w jednym ze szpitali. Tragiczna historia
miłości skończyła się po dwóch latach śmiercią męża poetki.
Przeszła operację serca w Stanach Zjednoczonych w 1958 roku, ale
nawet ten kosztowny opłacony przez polonijnych sponsorów zabieg
wydłużył jej życie o zaledwie dziewięć lat. Studiowała
filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Debiutowała w 1956 roku
w czasopiśmie częstochowskim, jako ciekawostką należy podać, ze
Poświatowska ceniła wysoko poezje Wisławy Szymborskiej i uważała
jej twórczość za ważną. W 1957 wydała tomik „Hymn
Bałwochwalczy”, w 1961 opublikowała swoją relacje z pobytu w USA
„Notatnik Amerykański”, w tym samym roku ukazała się jej
powieść biograficzna „Opowieść dla przyjaciela”, potem
ukazały się jeszcze jej trzy tomiki wierszy: „Dzień dzisiejszy”
( 1963), „Oda do rąk”( 1966), „Jeszcze jedno wspomnienie”(
opublikowane po śmierci poetki w 1968).
Poezja
Poświatowskiej daleka jest od idealizmu, cechuje ją naturalistyczny
czasami egzystencjalizm, gorycz śmiertelności ludzkiej, świadomość
własnego ciała, jego niedoskonałości. Erotyki pisane przez nią
są zmysłowe, fizyczne, czasem zbyt dosłowne, trudne, ale poprzez
swój autentyzm przejmujące i poruszające. Zamiast opowiadać o
nich zapraszam do ich lektury.
***
tak wiele serc ku tobie biegnie
tak wiele serc ku tobie biegnie
że
mógłbyś być
i
najszczodrzej
słońcem
pozłocić moją nędzę
spójrz
- znowu się do ciebie modlę
o
tkliwość
potężny
kto
jeszcze tak w ciebie uwierzy
komu
jeszcze będziesz tak potrzebny
jak
mnie
najuboższy
odarty
ze świetności jak styczniowe drzewo
płonący
ze wstydu
w
brunatnym ciele pnia
wysłuchaj
proszę
o tkliwość
spuść
na mnie łask krople słone
ręce
rozrzutne
i
ciepło warg
***
mam ciebie w roztańczonej krwi
mam ciebie w roztańczonej krwi
w
zębach
nitkami
nerwów związanych w supeł
czuję
- złotą namiętność twojego ciała
przeciągam
po nim ręką
lekko
lekko
gnę
się
zewsząd
z
końca aż do początku
i
znów
do
końca
jestem
pośrodku
ciebie
wspięta
nad tobą
cała
- w tobie
***
o
moim domu
którego ściany
z ciepłych niedomyślonych snów
napiszę najpiękniejszy wiersz
o włosach dziecka
które nigdy nie wplączą się
w moje ręce kobiety
o ustach - które posępnym pragnieniem
nie zawisną ponad niepokojem moich nocy
o miłości - która rozkwita
w każdym wyszeptanym słowie
w barwie róż
w zapachu ściętej trawy
w pospiesznym spadaniu gwiazd
w gorzkim
unicestwianiu motylich skrzydeł
zgasłych w płomieniu świecy
o miłości -
doskonałej w swoim chmurnym niespełnieniu
którego ściany
z ciepłych niedomyślonych snów
napiszę najpiękniejszy wiersz
o włosach dziecka
które nigdy nie wplączą się
w moje ręce kobiety
o ustach - które posępnym pragnieniem
nie zawisną ponad niepokojem moich nocy
o miłości - która rozkwita
w każdym wyszeptanym słowie
w barwie róż
w zapachu ściętej trawy
w pospiesznym spadaniu gwiazd
w gorzkim
unicestwianiu motylich skrzydeł
zgasłych w płomieniu świecy
o miłości -
doskonałej w swoim chmurnym niespełnieniu
***
Powiedziałeś: "przyjdę do
ciebie gdy będziesz
spała skulona jak ciepły
mruczący kot".
I teraz czekam na ciebie przez
wszystkie wieczory.
Rozgniatam usta o pierze
poduszek rozsnuwam włosy
kolor zeschłych liści po
gładkim chłodnym
prześcieradle.
Zanurzam ręce w ciemność
owijam wokół palców
milczące
gałęzie . Ptaki Śpią. Gwiazdy
nie potrafią uskrzydlić
ciężkich chmur. Noc rośnie
we mnie - minuty -
czerwone krople tętniącej
krwi przebiegają ostrożnie.
Na palcach powoli przez
zamknięte okno wchodzi
ostry
zimny księżyc.
Powiedziałeś: "przyjdę do
ciebie gdy będziesz
spała skulona jak ciepły
mruczący kot".
I teraz czekam na ciebie przez
wszystkie wieczory.
Rozgniatam usta o pierze
poduszek rozsnuwam włosy
kolor zeschłych liści po
gładkim chłodnym
prześcieradle.
Zanurzam ręce w ciemność
owijam wokół palców
milczące
gałęzie . Ptaki Śpią. Gwiazdy
nie potrafią uskrzydlić
ciężkich chmur. Noc rośnie
we mnie - minuty -
czerwone krople tętniącej
krwi przebiegają ostrożnie.
Na palcach powoli przez
zamknięte okno wchodzi
ostry
zimny księżyc.
***
Pokornie Cię Kocham... pokornie cię kocham widzisz nawet łokieć swój kocham bo raz był twoją własnością widocznie tak można z najprawdziwszym mieniem rozstać się i nie patrząc wstecz odejść widocznie można pośrodku chłodnej ziemi zostać
Zuza Malinowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz