wtorek, 29 maja 2018

Jose Mauro de Vasconcelos – „Moje drzewko pomarańczowe”


„ Wszystkiego się bałem. Tata zapowiedział, że złoi mi skórę, jeśli kiedykolwiek powtórzę to co powiedziałem Jandirze. Doszło do tego, że nawet bałem się oddychać. Najlepiej było skryć się w wątłym cieniu mojego drzewka pomarańczowego.”



Ta książka mówi do mnie jak żadna inna. Jakby jej autor dzielił ze mną wrażliwość i doświadczenia. Trudno mi o niej pisać, tak jest mi bliska i jednocześnie tak wiele raniących wspomnień we mnie wywołuje. Gdybym miała wziąć ze sobą na bezludna wyspę dziesięć książek ona by się znalazła pośród nich. Tę książkę czyta się sercem, nie ma tam miejsca na intelektualne spekulacje. Główny bohater- narrator ma zaledwie pięć lat ( prawie sześć), mieszka w ubogiej dzielnicy brazylijskiego miasta, gdzie razem z licznym rodzeństwem i rodzicami żyje w nędzy. Radzi sobie jak umie z niedostatkami swojego losu, dowcipnie i inteligentnie tłumacząc sobie takie położenie. Myśli w pełen prostoty i naiwności sposób, który nie ma w sobie cienia wyrachowania czy goryczy. Zeze jest nad wiek inteligentny i pełen inicjatywy, psoci, bawi się, czasem nie zna granic w figlach robionych sąsiadom. Zwyczajny prosty chłopczyk, który ma swoje drzewo pomarańczowe i z nim rozmawia, a jednak nie zwyczajny - nadwrażliwy, czujący więcej niż inni, widzący więcej, a do tego chłopiec okrutnie bity, wręcz katowany w domu, przez ojca, starsze rodzeństwo. To opowieść o głodzie miłości. O wielkiej tęsknocie dziecięcego serca, której nie można zapełnić nawet najpiękniejszymi marzeniami. Zeze żyje w świecie swojej wyobraźni, jest tam sam z Maluszkiem, bo tak nazywa swoje drzewko pomarańczowe. Mimo wieku chłopczyk okazuje tak wiele czułości i współczucia światu, braciszkowi Luisowi, którego bawi, nauczycielce, wszystkim tym, którzy są biedniejsi od niego, ale świat nie chce mu oddać choć odrobiny dobra, nie odwzajemnia się…


Nie zagłębiając się w fabułę dodam, że wbrew wszystkiemu to nie jest do cna smutna i pesymistyczna książka. Ona ma w sobie niewinność, to tak unikalna cecha współcześnie w literaturze i w świecie, że z daleka świeci jak wielki klejnot.

To nie jest książka dla każdego, ale wysoko wrażliwi nigdy jej nie zapomną i może być dla nich ważna. Serdecznie polecam!





2 komentarze:

  1. Cześć!
    Trafiłam do Ciebie biegnąc za balonikiem Okudżawy i... zatkało mnie. Zatkało, bo powyższa książka to jeden z najważniejszych tytułów mojego życia. O fabule też nie będę się rozpisywać. Historia jest taka: "Moje drzewko pomarańczowe" dostałam kilka lat temu pocztą, tuż po tym, jak świat mi się zawalił. Nazwijmy to czasem po śmierci Portugala. Była to książka okrutnie potrzebna. Do dziś nie wiem, kto mi ją przysłał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też kocham te książkę, a ten następne części czytałaś? Druga podobała mi się, ale trzecia już nie bardzo...ale polecam, tak po prostu by znowu pobyć w towarzystwie bohatera.Jeśli poznałaś swojego Portugala to już jesteś wygrana, ja nie miałam tye szczęścia. Podoba mi się to co tworzysz :)

    OdpowiedzUsuń

Podsumowanie czytelnicze roku 2019

Zamknęłam rok 2019, przeczytałam w nim 63 książki wliczając tomy poetyckie. Wynik zadowalający choć nie wybitny.  Jest kilkanaście książ...